Neo Vampires

"Ludzie ze szkła. Dzieci łez. Potomkowie wojen, odziani w krwawy jedwab. (...) Tacy właśnie jesteśmy. I żyjemy tu od wieków... Wiecie o tym, Słoneczni? Okryci woalką maskarady przetrwaliśmy tysiące lat. Kolejne tysiąc przed nami. Zejdziesz z drogi, czy staniesz się częścią naszej krwawej układanki...?"

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Moda

#121 2010-12-27 19:20:48

Közi

Gość

Re: Lochy

W rzeczywistości mijały lata. Każda kolejna noc zatapiała nieruchome oblicze w smutku, by za dnia przeistoczyć się w smutek jeszcze głębszy, bo nienaturalny dla ciemności. Jeden, drugi, trzeci... pięć, dziesięć, piętnaście. Zobojętnienie dobiegło kresu po dwudziestu wiosnach, kiedy to Złotooki z potępieńczym krzykiem usiadł - tak, jakby zasnął przed chwilą.

 

#122 2010-12-27 19:23:57

Ryu

Gość

Re: Lochy

Sam Ryu przez te wszystkie lata niewiele zdziałał. Młodzieńca już stamtąd dawno zabrano, znów zostali tylko we dwóch. Słysząc krzyk Koziego otworzył oczy i również zerwał się do siadu. Prześliznął wzrokiem po postaci budzącego się Krwiopijcy. Zastanawiał się, czy kiedyś również zdecyduje się zasnąć na tak długi okres czasu.

 

#123 2010-12-27 19:29:01

Közi

Gość

Re: Lochy

Długie paznokcie zacisnął, wbijając je z wolna w skronie. W takich chwilach przelewała się przezeń pustka, niczym krzepnąca krew, nieregularna, a jednak czysta, ślepa, mogąca ogarnąć. Zaprzestał krzyku urwanie, nagle. Spojrzenie jego oczu ze szkarłatnego zmieniło się w martwo złote. Do wnętrza celi zajrzał strażnik.
- Wychodzicie z nakazu Władcy.

 

#124 2010-12-27 19:34:01

Ryu

Gość

Re: Lochy

Ryu przez cały czas przyglądał się obliczu Koziego, jakby próbując je zrozumieć. Obserwował zmieniający się kolor oczu, ciężką atmosferę, która wypełniła wnętrze lochu... Jakąś nieopisaną martwotę życia, które w sobie nosił. Słysząc skrzypnięcie drzwi i głos strażnika roześmiał się mimowolnie, krótko i ponuro, co mogło brzmieć nieco szalenie. Nie wierzył, że mogą opuścić loch. Wstał, spoglądając z góry na Koziego. Wyciągnął ku niemu swą dłoń.

 

#125 2010-12-27 19:40:16

Közi

Gość

Re: Lochy

Nie sposób było zrozumieć potępionego żywota, gdy nie prowadziło się go samemu - a i wówczas jakiekolwiek zrozumienie przychodziło trudno oraz boleśnie. Mimo szaleństwa, które gnieździło się w starszym, nie towarzyszył mu całościowy chaos - nie miotał się, nie toczył piany z ust. Był zdumiewająco spokojny, gdy ze swych skroni wydobył potoczki krwi. Nie spoglądając na Ryu, wstał dokładnie po tym, jak ten podał mu rękę. Niczym bezwolna lalka, zataczając się subtelnie, sennie, wyszedł poza kraty.

 

#126 2010-12-27 19:45:37

Ryu

Gość

Re: Lochy

Wyszedł zaraz za nim, lekko go podtrzymując, by się nie przewrócił. Samemu Ryu od zapachu krwi starszego zakręciło się przez chwilę w głowie. Była silna.
Dwadzieścia lat w ciemnicy spowodowało dziwne uczucie u Ryu, gdy wydostał się tam, gdzie cokolwiek widział bez żadnego wysiłku. Przyznał w duchu, ze opłacało się posłuchać Koziego.

 

#127 2010-12-27 19:54:38

Közi

Gość

Re: Lochy

Jak przez mgłę poczęły do niego docierać bodźce rzeczywistości. Echo dawnego bicia serca, dotyk, zapach kogoś, kto był młodszy, jednak podobnie jak on, objęty mentalnym kurzem.
Nikt ich nie zatrzymywał. Słowo strażnika było w tym więzieniu słowem prawdy. Złote oczy lustrowały z obojętnością mijane kamienie, korytarze, głęboką noc, która nad nimi zawisła. Szedł przed siebie nie wiedząc nawet, czy czarnooki towarzysz nadal go podtrzymuje.

 

#128 2010-12-27 19:59:24

Ryu

Gość

Re: Lochy

Uważaj... - Powiedział, gdy wpółprzytomny Krwiopijca prawie potknął się o spory kamień. Wciąż go podtrzymywał pozwalając mu iść. Odetchnął wydostając się na powietrze. Świeże powietrze orzeźwiało na tyle mocno, że Ryu zaraz "stanął na nogi" choć wciąż czuł jakiś wewnętrzny spokój, obojętność - Dokąd idziesz, Kozi...? - Zapytał jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło.

 

#129 2010-12-27 20:05:53

Közi

Gość

Re: Lochy

Gdyby nie pomoc Ryu, z pewnością by się potknął, obojętny na majestat, z jakim mógł stawiać kroki bez najmniejszych starań. Leżąc na ziemi, nie wstałby jeszcze co najmniej przez kilka godzin. Po latach oczekiwania na wolność, wolność była pustką. Nic go nie oczekiwało, nikt. Zatapiał się w cień własnej świadomości oraz przydrożnego drzewa, gdy posłyszał głos niedawnego współwięźnia.
- Do swego domu. - rzekł przytomnie, przytłumionym jednak nieco głosem.
Stanął. Odwrócił się. Przesunął wzrokiem po postaci Ryu, jak gdyby widział go po raz pierwszy w życiu.

 

#130 2010-12-27 22:28:02

Ryu

Gość

Re: Lochy

Zaskoczony tym nieco osobliwym spojrzeniem uniósł ku górze brwi. Przez chwilę wydał mu się obcy. Jak gdyby wcale go nie podpuszczał w celi, nie szarpał, nie drażnił... Właściwie nie rozmawiali przez dwadzieścia lat. - Do domu... - Odparł zastanawiając się, czy ten jego jeszcze stoi. Czy nikt nic nie wyniósł. Bardzo zależało mu na tym, by wszystko pozostało tam w nienaruszonym stanie. - Odprowadzę Cię. Pozwolisz? Nie wyglądasz zbyt dobrze.

 

#131 2010-12-28 13:41:18

Közi

Gość

Re: Lochy

Potrzebował czasu, by powrócić do życia - nie tego, który wykreował spaczony umysł, trawiąc jęki świata przez dwadzieścia lat, dzień za dniem, noc po nocy, a tego, który go otaczał. W milczeniu czekał na niego, przyzywając spojrzeniem. Pewien był, iż jego dworek stoi nadal. Zawsze na niego czekał. Ruszyli razem, obaj szaleńcy, z których starszy cechował się zmąconym spojrzeniem i nierównym krokiem, wyraźnie jednak posiadającym swój cel. Niebawem stanęli przed posiadłością.

[ z tematu, http://www.neovampires.pun.pl/viewtopic … d=210#p210 ]

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.bia.pun.pl www.forumsuperots.pun.pl www.our-story.pun.pl www.aspect.pun.pl www.kuleko.pun.pl