"Ludzie ze szkła. Dzieci łez. Potomkowie wojen, odziani w krwawy jedwab. (...) Tacy właśnie jesteśmy. I żyjemy tu od wieków... Wiecie o tym, Słoneczni? Okryci woalką maskarady przetrwaliśmy tysiące lat. Kolejne tysiąc przed nami. Zejdziesz z drogi, czy staniesz się częścią naszej krwawej układanki...?"
Gość
Gesty, towarzyszące Ryu świadczyły o jego młodzieńczej buntowniczości. Było to drażniące, ale i intrygujące. Közi wątpił, by utrzymali wojenny topór, mając spędzić ze sobą tyle czasu. W innym wypadku Ryu by nie przeżył, zaś on sam przedłużyłby swą porywczością własny pobyt w zamknięciu.
- Moje oczy są zmienne. Czasem złoto wpada w lekki błękit, czasem w przejrzysty brąz. Niekiedy we wściekłą czerwień, co być może zdążyłeś zauważyć.
Tym razem to dzika żółć, surowe złoto błysnęło zza grzywki.
Gość
Mężczyzna o złotych oczach - Powiedział z lekkim uśmiechem w kąciku ust - Proszę proszę... Nie sądziłem, że kiedykolwiek takowego spotkam. Choć lepiej nazwać Cię mężczyzną o drogocennym spojrzeniu, albo mężczyzną o bursztynowych oczach - Powiedział i lekko zmrużył przy tym swoje własne oczy.
Gość
- Mam wrażenie, że jesteś szalonym chłopcem, niedojrzałym romantykiem - skoro już poetycko się do siebie odnosimy. Jeśli stal może być ciepła, z pewnością zasiedliła się w oczach jednego mężczyzny. Widoczna jest momentami u Ciebie.
Nic ponad jego wargi nie poruszyło się.
Gość
"Niedojrzałym"...? Próbujesz mnie obrazić? - Zapytał unosząc nieco brwi i dmuchnął Mu w twarz zdmuchując z niej kosmyki włosów, które wciąż opadały uparcie na oko starszego - Twoje złoto jest jak najbardziej zimne. Lodowate. Przypomina pozostawioną na mrozie biżuterie. - Zamilkł na chwilę i spojrzał gdzieś za Koziego, na ścianę.
Gość
- Absolutnie, krytyczny paniczyku. - rzekł z nutą ironii. Nie mógł być słodki i delikatny na dłuższą metę. Zawsze odnalazł w sytuacji jakiś minus. Zwęził powieki, czując, że Ryu pozwala sobie na dmuchanie.
- Gdyby tylko była pozostawiona na mrozie...
"Pstryknął" palcami przed jego obliczem, znienacka. Czy chłód wykluczał figlarność?
Gość
Oprzytomniał zwracając spojrzenie w stronę towarzysza, który dopominał się uwagi młodszego. Słysząc Jego słowa ponownie kącik ust powędrował ku górze w lekkim, łobuzerskim uśmiechu. - Więc...? - Spojrzał na Niego podtrzymując lekki, prawie niedostrzegalny flirt. - Co oznaczały Twoje słowa, panie "Wszystkowiedzący"? - Sam bardzo lubił rzucać złośliwymi uwagami.
Gość
Nie pozwalał się ignorować w rozmowie, zwłaszcza, gdy zdawała się ona interesującą. Cóż nie było interesującego po tylu latach dialogu z samym sobą?
- Żmijko, miałem na myśli, iż pragnę wyjść na mróz.
Przyglądając się mu stwierdził, iż Ryu w pewnym stopniu przypomina żmiję, nie tylko językiem, ale i aparycją. Nie myślał tylko w sensie pejoratywnym. Przydługim paznokciem musnął jego lico.
Gość
Zmrużył lekko oczy czując Jego ostre ale i przyjemnie drapiące paznokcie na policzku. Chwycił delikatnie Jego dłoń w nadgarstku i położył ją sobie na karku, zwracając wzrok w kierunku ziemi - Podrap, lubię to, a ty masz do tego predyspozycje. - Stwierdził opierając głowę na ręce - Nazwałeś mnie "żmijką"? Ja Ciebie przyrównałbym do leniwego, egipskiego kocura. Wyniosły i giętki ale i kamienny, jak posążki egipskich kotów.
Gość
- "Podrap"? Skłoń się nieco ku werbalnym niunasom, inaczej podrapię nie tak, jak trzeba. - rzekł wyniośle, potwierdzając jego późniejsze słowa o egipskim kocurze.
- Wyniosły i giętki, powiadasz. - rzekł z szelmowskim błyskiem w oku. Jak większość mężczyzn, wychwytywał co bardziej erotyczne przesłania rozmówcy - nawet, jeśli tylko on sam odbierał je jako erotyczne.
- Powinieneś mnie więc czcić.
Gość
Werbalnym niuansom? Czy ciężko jest poruszać trochę dłonią, mój Drogi...? Jest na paliwo? Baterie? Zakupię co trzeba - Roześmiał się przy tych słowach lekko kręcąc głową - Nie jestem Egipcjaninem, mój drogi Cieniu - Uśmiechnął się z przekąsem - To tak jakby bogini Kali narzuciła Ci, że masz w nią wierzyć. A skoro nie jest Twojej religii... Masz w nosie to czy jest święta czy też nie... Więc nie wywalczysz u mnie dodatkowych przywilejów Cieniu - dotknął opuszką Jego nosa i zadzierając własnego położył się na brzuchu.
Gość
- Gdybyś nie miał tak pożytecznych zapewne ust, już bym użył pazurów nieodpowiednio, Ślicznotko. - odpowiedział mu pięknym za nadobne. Wiedział, iż Ryu odpowie na zagadnienie czci właśnie w takim stylu.
- Jeszcze będziesz mnie czcił. - powiedział z arogancją w głębokim głosie, poczynając drapać go po karku. Początek, oczywiście, zaserwował niedelikatnie - nie tak jednak, by zranić do krwi a tak, by ofiarować wychowawczy ból.
Gość
Czyżby...? - Chciał coś jeszcze dodać, ale poczuł niezbyt przyjemny ból we wrażliwym miejscu. Syknął i posłał Krwiopijcy pełne pretensji spojrzenie - Bądź delikatniejszy, mam wrażliwą skórę. - Oznajmił pochylając głowę do przodu, tym samym nadstawiając mu swego śniadego karku. Zarysowane były na nim widoczne kręgi, a włosy luźno opadały po jego bokach - To się okaże, Cieniu. - Uśmiech na jego twarzy był osobliwy i tajemniczy.
Gość
Ta właśnie dawka bólu miała zapobiec zbyt śmiałemu użyciu języczka towarzysza. Közi, sprowokowany, nie liczył się z powszechnie przyjętym systemem wartości, tak więc dla Ryu było lepiej. Uczynił swe ruchy delikatniejszymi, mającymi sprawić przyjemność. Badał fakturę skóry o ciekawym odcieniu. Zwłaszcza, iż była to skóra wampira. Widział układ ramion, kręgi. W duchu przyznał, iż Ryu jest szczupły, niemniej nie anemiczny. Milcząc, spojrzał na usta, wygięte w uśmiechu, by po chwili wejrzeć z penetracyjną dokładnością w oczy.
Gość
Widząc jak zagląda do jego oczu sam Ryu odwrócił bardziej głowę w stronę Długowiecznego i obserwował jego twarz, patrząc w przyzwyczajeniu od jednego oka do drugiego zapominając, że należało patrzyć człowiekowi dokładnie miedzy oczy. Westchnął z okazywanej przyjemności lekko mrużąc powieki.
Prawdą było to, że Ryu nie wyglądał jak kości obleczone skórą. Miał męskie krztałty choć wyjątkowo smukłe i szczupłe. Sam już dawno zdążył zauważyć krztałty Cienia, obserwując jak układa się materiał i proporcje sylwetki. Jego ciało było jak skała i to dosłownie. Może dlatego skojarzył się Ryu z egipskim posążkiem kota.
Gość
Oczy starszego, zanurzone spojrzeniem w oczach Ryu ani drgnęły, zdając się autonomiczne określać każde z jego oczu i wspólnie je mierzyć. Nie sposób było opisać tego spojrzenia, intensywnego, bo należącego do wampira, którego nic już nie mogło zadziwić, który widział własną pustkę, zło świata oraz szczęście innych.
Sylwetka Közi'ego zdawała się przyciężkawa na przyjemny dla wglądu sposób. Dobrze wypełniał eleganckie ubrania - fraki, garnitury, a także kimona, zwłaszcza te o ciemnej barwie. Nie był otyły w żadnym stopniu, ani też przerośnięty mięśniami. Kontynuował pieszczotę aż do momentu, w którym im przeszkodzono. Do lochu wpadł słaby, średniego wieku śmiertelnik. Stanowił dla dwóch wampirów pożywienie.