- Neo Vampires http://www.neovampires.pun.pl/index.php - Szklany Pałac http://www.neovampires.pun.pl/viewforum.php?id=6 - Lochy http://www.neovampires.pun.pl/viewtopic.php?id=31 |
Kamijo - 2010-12-13 18:05:15 |
Widok z zewnątrz (południowa część pałacu)
|
Ryu - 2010-12-13 18:25:11 |
Nie próbował szarpać się królewskim strażnikom. W głowie miał tak wielki chaos, który rozkładając wszystko na części pierwsze pozbawiał go niemal kompletnie świadomości. |
Közi - 2010-12-13 18:48:54 |
Ktoś, wiekiem fizycznie bliski niebezpiecznemu władcy, bogatszy o zrozumienie dla buntu, uboższy o poczucie winy, sięgające wieków wstecz, siedział w bezruchu pod ścianą lochu. Strażnicy mieli wtrącić Ryu do więzienia samotnie, nie przewidzieli jednak, iż zamieszanie w podwójnej celi zmusi parę mężczyzn do próby mordu, jeden na drugim. Dlatego też czarnowłosy umieszczony został w celi wraz z kuzynem Najstarszego, o zszarzałej już białej koszuli, czarnych spodniach, niegdyś idealnie połyskujących butach. Mężczyzna o pustym spojrzeniu emanował smutkiem i wrażeniem nicości, zakryty pod roztrzepanymi lokami, zamyślony. |
Ryu - 2010-12-13 18:57:39 |
Ryu cały czas zdawało się, że tkwi w celi sam. Czuł czyjąś obecność, jednak myślał, że jest to obecność osób tkwiących w lochach pałacu. Odzyskując z wolna poczucie świadomości zaczął głośno oddychać czując, że bliski jest szaleństwu. Jego wzrok powoli przyzwyczajał się do egipskich ciemności pokrytego wilgocią i chłodem więzienia, dopiero wtedy zauważając majaczącą w ciemnościach postać. Skupił na niej swe myśli próbując bezwiednie odgadywać jej krztałty. |
Közi - 2010-12-13 19:02:32 |
Trwał tu od lat sześćdziesięciu, uwięziony po raz kolejny w swym żywocie. Wszystko to za sprawą ataku szału, który nieszczęśliwie dotknął grupy śmiertelnych. Nie sądził, by dane było mu dostrzec z bliska kogokolwiek innego, aniżeli ofiary, sprowadzane z rzadka, już słabe. |
Ryu - 2010-12-13 19:08:32 |
Milczał przez długie godziny jedynie przyglądając się i chłonąc obecność drugiego Krwiopijcy. Zastanawiał się skąd tamten wziął się w celi. Kim jest...? Coraz wyraźniej widział krztałty i zarysy jego sylwetki, jakby wyławiając ją z ciemności. Chcąc zwrócić uwagę zamyślonego towarzysza rzucił Mu pod nogi kamień uśmiechając się lekkim, pozbawionym wyrazu, choć wciąż łobuzerskim uśmiechem. |
Közi - 2010-12-13 19:13:15 |
Nie sposób było rozszyfrować sylwetki oszalałego w głębi myśliciela. Starania starszych i młodszych kończyły się na infantylnych skojarzeniach, z których większość spotykało się z milczącą ironią. Posłyszał stuk kamienia. Wówczas uchylił powieki, podbite pragnieniem krwi i życiowym zmęczeniem. Nie zareagował, jedynie wpatrując się w ponury kształt, jak gdyby był to dziwny cud świata. |
Ryu - 2010-12-13 19:20:10 |
Widząc brak reakcji mężczyzny, przestał się uśmiechać i sam wyciągnął się na zimnej podłodze skupiając wzrok przed sobą. Obaj byli kompletnie zobojętniali. Ryu zastanawiał się przez moment ile będzie tu tkwił. Czy miną setki, a może tysiące lat, nim ujrzy światło księżyca? Westchnął głośno i mając zamknięte powieki zasnął myśląc o wszystkich rzeczach które się wydarzyły. |
Közi - 2010-12-13 19:26:05 |
Nie czyniło mu różnicy, czy wampir uśmiechał się, czy też nie. Był wytrącony z życia, z reakcji, zdegradowany do własnych refleksji i pragnienia... przede wszystkim śmierci. To, dotyczące krwi, drażniło go, przypominając o konieczności, brak której zaspokojenia nie równał się wybawieniu. W końcu poruszył się, podchodząc do leżącego. Sam położył się obok, obserwując jego twarz. Jako sędziwy krwiopijca wszystko widział nadzwyczaj dokładnie. Jego oczy zasiedlił szkarłat. Był głodny. Bardzo głodny. Odchylił szyję Ryu. |
Ryu - 2010-12-13 19:33:17 |
Poczuł jakiś prąd świadczący o bliskiej obecności. Był istotą, która, gdy zasypiała potrafiła trwać w takim stanie kilka godzin nie potrafiąc samej się wybudzić. Nie poczuł jego dotyku, tylko jego bliskość, która zaszkicowała się w jego podświadomości. Czuł jakiś smutek i napięcie od niego emanujące. Jak gdyby miał odczynienia z wirem rozpaczy i przeszłości. Znał to nie wygodne do opisania uczucie, którego sam nie potrafił nazwać. Drgnął nieznacznie usiłując wybudzić się ze snu wiedziony niepokojem. |
Közi - 2010-12-13 19:42:44 |
Dla wielu wampirów, zwłaszcza tych młodszych, charakterystyczny był ciężki sen. Ryu posiadał ograniczoną czujność, jako, iż miał do czynienia ze starcem. Gdyby zbliżył się młody wampir, echo krwioobiegu mogłoby wywołać żywszą reakcję uśpionego. Közi trwał w wiecznym napięciu, wtrącony w wizję bez przyszłości, ciemne lochy lub też złudną wolność pod obserwacją Władcy. Odczuł nić porozumienia pomiędzy ich umysłami. Odrzucił ją jednak, w smutku wierząc, iż ten jego jest niepodzielny - było to bowiem wszystko, co tak wedle swego toku myślenia posiadał na wyłączność. Nie mogąc dłużej opierać się podrzędnej potrzebie, gładko zanurzył kły w szyi krwiopijcy, podtrzymując go, by się nie szarpnął. Westchnienie tłumionej ponurą osobowością ulgi przeszyło powietrze. |
Ryu - 2010-12-13 19:51:14 |
Czując ukłucie i ból paraliżujący jego szyję, charakterystyczny dla ugryzienia, szarpnął się lekko pojedynczym ruchem. Dopiero po kilku sekundach próbując za wszelką cenę wybudzić się ze snu, drgnął mocno i otworzył oczy spoglądając na niego rozwścieczonymi źrenicami. Zebrał w sobie całą siłę, którą posiadał i chwycił go dłońmi za koszulę odpychając od siebie zdecydowanym ruchem. Obnażył zęby i zasyczał ostrzegawczo. |
Közi - 2010-12-13 19:55:53 |
Podświadomie spodziewał się reakcji Ryu. Niemożliwym byłaby bierność kogokolwiek zaatakowanego w takiej sytuacji. Widząc wyraz oczu towarzysza celi, zyskał w czerwonych w owej chwili oczach drapieżny błysk kpiącego rozbawienia. Z początku odsunięty, już po chwili przyparł go do ziemi, siadając okrakiem na jego biodrach. Nadgarstki Czarnookiego przyszpiliwszy do zimnej posadzki, wbił się w jego tętnicę, dając upust swemu pragnieniu. Pił silnie, nieustępliwie. |
Ryu - 2010-12-13 20:04:54 |
Nawet się nie obejrzał, jak został przygwożdżony do posadzki przez swego towarzysza. Zaczął się szamotać jak mucha złapana w pajęczynę pająka, teraz dopiero poznając siłę Nieznajomego. Przeklinał w myśli tego, który skazał go na przebywanie z takim szaleńcem w jednej celi. Odczuł, że jest on jednym ze starszych wiekiem na co wskazywała jego siła i nieustępliwość. Nie mógł pozwolić mu na to, by go osłabił. Mimo wszystko tkwiła w nim jeszcze wola walki. Szarpał się, mając nadzieję, że w którymś momencie uda mu się powstrzymać mężczyznę, który pozbawiał go z każdą sekundą krwi. |
Közi - 2010-12-13 20:10:10 |
W chwilach takich, jak ta na jaw wychodziła siła Közi'ego, zazwyczaj kryta pod maską zobojętnienia na zagrożenie, pragnienie, jakąkolwiek emocję. Był bardziej porywczy od swego kuzyna, lecz podobnie jak on potrafił być spokojny. Nie teraz jednak, gdy zyskał chwilowy cel. Światło rozkoszy pośród mroku upływających lat. Był świadom, że nie może zabić więźnia Kamijo. Miał szacunek do jego decyzji i wiedział, że nie bez powodu ten pozbawia wampiry wolności. Nie tracił równowagi. Było mu mimo to trudniej, osłabionemu. Z każdą sekundą zyskiwał więcej siły. Gdy już dopił krew do połowy, zatrzymał się. Odsunął swe ciało gwałtownie do tyłu, by nie ulec pokusie. Rozbiegane oczy wodziły swym spojrzeniem dookoła, obrazując ukojony na moment obłęd. |
Ryu - 2010-12-13 20:13:58 |
Wykorzystał ten moment, gdy się od niego oderwał i silnym pchnięciem zrzucił go ze swych bioder nie dbając nawet o to, że zrzucony mężczyzna uderzył swą głową o ścianę. Odsunął się w kąt pomieszczenia osuwając się po ścianie do przysiadu, gdyż zaczynało mu się kręcić w głowie od nagłego ubytku krwi. Złapał dłonią za swoją szyję ze wściekłością mierząc postać mężczyzny. |
Közi - 2010-12-13 20:21:43 |
Było mu wszystko jedno, czy odczuje teraz ból, czy też większe ukojenie. Liczyło się ciepło, przepływające przez jego żyły. Mgliste obrazy z przeszłości Ryu, najważniejsze myśli jego życia docierały do Cienia stłumione, sugerując pewne zbieżne z nim samym zależności. Przymknął oczy, spozierając w nieregularną powałę. |
Ryu - 2010-12-13 20:26:38 |
Słysząc słowa jego podziękowania prychnął lekceważąco. Bezczelny typ. Bierze coś siłą i jeszcze za to dziękuje. Omiótł jego usypiającą sylwetkę wzrokiem i zamyślił się nad tym co czuł podczas ugryzienia. Jakby właśnie zamieszkał wewnątrz jego żył, wewnątrz nie bijącego już serca. Odrzucił te myśli i nie zasnął, jedynie oparł się o ścianę. Nie chciał znów ryzykować utratą krwi. |
Közi - 2010-12-13 20:34:48 |
Prychnięcie dotarło do jego dumy, wprawiając ją w szampański nastrój, mocniejszą o złośliwość. Jedynie zdawał się spać, podczas, gdy delektował się smakiem życia. Nie był to smak ludzki, należał jednak do stosunkowo młodych przy porównaniu optymistycznym. Mógł wszak nie otrzymać niczego. Od pory ugryzienia po umyśle Złotookiego stąpało wspomnienie penetracji. Czerwień życia, puls wściekłości. Otchłań zwątpienia, nagle przezeń wybudzona... Wszystko to krążyło na wpół sennie pośród nienazwanych myśli. |
Ryu - 2010-12-13 20:59:17 |
Przez dobrych kilka godzin tkwił w zamyśleniu czując jak rana sama się zabliźnia. Było to naturalnym objawem dla tej rasy. Wciąż pogrążony był w refleksji myśląc o wszystkim i patrząc bezwiednie w stronę urodziwego bezczelnego Krwiopijcy. Po tych kilku godzinach poczuł się bardzo słabo ze względu na braki w krwiobiegu. Chciał odwdzięczyć mu się tym samym, jednak nie był głupcem, wiedział dobrze jak silny był wampir, kiedy był słaby. Więc jaka jest obecnie jego siła? Postanowił wymyślić jakiś plan, by zdobyć krew. Plan, który układał sobie w głowie po kolei. |
Közi - 2010-12-13 21:07:29 |
Godziny w tym miejscu płynęły niczym rozleniwione, aczkolwiek dezorientująco sprawne sekundy - zwłaszcza dla nieprzywykłych. Közi czuł na sobie wzrok młodszego krwiopijcy, kierowany nań z pewnością niecelowo. Mógł być niespodziewanie agresywny i silny, gdy ktokolwiek ważyłby się zasmakować jego krwi. |
Ryu - 2010-12-13 21:13:06 |
Masz czelność czytać mi w myślach i odpowiadać na nie nie używając słów...? - Odezwał się po chwili chłodnym i rozdrażnionym głosem, który był taki jedynie powierzchownie. Ryu nie miał się na co złościć. Był raczej zobojętniały - Potraktowałeś mnie jak ofiarę. Wyrządziłeś uszczerbek na i tak nadszarpanej dumie... Za kogo się masz Długowieczny, że tak właśnie czynisz? Kim ty u diabła jesteś?! - Jego podniesiony głos rozległ się po celi nieprzyjemnym brzmieniem. Był nieco zachrypnięty, męski i gładki, jeśli tylko głos może być gładki. |
Közi - 2010-12-13 21:20:50 |
Myśli młodszych często same dobiegały do potężniejszych umysłów. Miało to miejsce zwłaszcza w pomieszczeniu, w którym od dawna nie dało się słyszeć nowego piętna mentalnego tak blisko. Przechylił nieco głowę, odgarniając tym ruchem siłą grawitacji część włosów z oczu. Spojrzał w źrenice Ryu, odpowiadając od razu, ostrą, szorstką myślą: |
Ryu - 2010-12-13 21:28:16 |
Znów parsknął w oburzeniu. Szczyt arogancji. Nazwał siebie jego ojcem, a nie był nawet Najstarszym z Krwiopijców. Ryu przymknął powieki w czym dało się zauważyć tłumioną złość - Więc będziesz ze mnie spijał krew i karmił się mną jak prosięciem? - Zapytał unosząc na niego błyszczące w ciemnościach oczy. - Nie masz do mnie szacunku? - Zapytał gniewnie i westchnął dmuchając w swą grzywkę co było oznaką młodzieńczej duszy ukazującej obojętność. |
Közi - 2010-12-13 21:48:42 |
Nie musiał się tłumaczyć, by udowodnić swe racje. Udowodnione miały zostać po dłuższej rozmowie, którą z pewnością przeprowadzą, jeśli zdani będą na swe towarzystwo, tudzież przy zaczerpnięciu przez Ryu wiedzy z innych źródeł. Powszechnie wiedziano, iż Jego Utracona Miłość nie przemienia ludzi. Najwyraźniej Ciemnooki nie był poinformowany... Zbuntowany. To tłumaczyło jego obecność w lochu. |
Ryu - 2010-12-13 21:57:41 |
Zamilkł i odwrócił wzrok wbijając go w ścianę obok siebie. Nic więcej już nie powiedział ukazując po raz kolejny objawy swego buntu, który był w tym przypadku dziecinny i rozbrajający. Objął się ramionami gładząc je spokojnymi ruchami usiłując nie zwracać uwagi na tajemniczego towarzysza z więziennej celi. |
Közi - 2010-12-13 22:04:00 |
To, iż był bunt owy dziecinnym - wyraźna dojrzałość Złotookiego powinna Ryu uświadomić. Iż rozbrajający - oczywistym było dla sędziwego wampira, bardziej żywotnego, aniżeli dotychczas w więziennej celi. Mógł wszak zachować się jak na początku, niezależnie od płynącej w jego żyłach, ciepłej krwi. Zdumiewające, że Ryu nie spodziewał się, z kim ma do czynienia - o uszy każdego prawie bowiem obiła się wzmianka na temat przekleństwa rodu, skondensowanego w jednej personie. |
Ryu - 2010-12-13 22:11:47 |
Zmrużył oczy, sprowokowany. Ryu był zdecydowanie paliwodą dającym się łatwo sprowokować. Zerwał się i szybkim krokiem pochodząc do swego towarzysza z lochu, mocno złapał go palcami za szyję, patrząc mu prosto w oczy wściekłym spojrzeniem - Zamknij się... - Wycedził przez zęby wbijając mu dłuższe, ostro zakończone paznokcie w szyję. Ten śmiech podziałał na niego jak płachta na byka. |
Közi - 2010-12-13 22:16:37 |
Ryu, będąc sobą, dostarczał marzącemu o śmierci, bajronicznemu krwiopijcy, niezłej rozrywki. Miłym zrządzeniem losu była możność wykpienia kogokolwiek, a przy okazji i spojrzenia na niebrzydkie oblicze, wykrzywione w dziecinnym gniewie. Közi śmiał się dalej, choć przy wbiciu paznokci jego głos nico ochrypł, stając się bardziej ponurym. Prowokował go do zadania sobie większej krzywdy, spojrzeniem szydząc z pozornie uprzejmym dystansem. |
Ryu - 2010-12-13 22:24:05 |
Wbił paznokcie jeszcze mocniej w jego szyję, aż samemu dziwiąc się, że chowa w sobie tyle siły. Zmierzył go spojrzeniem chłodnych oczu i w akcie złośliwości, chęci zemsty i odebrania choć części dumy, przycisnął go do zimnej ściany i z agresją wgryzł się w jego tętnicę. Zamarł w ten sposób i nie odbierając ani kropli krwi, odsunął się od mężczyzny z wściekłością na twarzy. |
Közi - 2010-12-13 22:30:02 |
Głos krwiopijcy był coraz bardziej ochrypły ze względu na tymczasowo uszkodzone struny głosowe. Ten śmiał się jednak coraz to silniej, czyniąc na przekór rozemocjonowanemu towarzyszowi. Nie reagował na jego desperackie próby. Sam siebie w tym miejscu traktował na poziomie, nie przekraczającym niezbędnego minimum szacunku. w Końcu zamilknął, znudzony teatralnością sytuacji. Spoglądał z obojętnością w ciemne oczy, widzące jeszcze jakikolwiek cel. Były piękne. |
Ryu - 2010-12-13 22:35:47 |
Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami. Ryu oparł się plecami o ścianę zakładając ręce na piersi i patrząc na niego z góry z pewną wyższością na twarzy. Prawdopodobnie robił to, gdyż chciał poczuć się lepiej. Zwrócił wzrok ku ścianie udając, że w ogóle nie zirytowała go ta sytuacja. W środku prawie się nie zagotował, choć w pewien sposób uczył się znosić wyśmiewanie ludzi. |
Közi - 2010-12-13 22:40:32 |
Pozycja niczym była, gdy spojrzenie zostało zakończone przez słabszą ze stron. Choć Ryu uznawać mógł swój gest za symbol wyższości, Közi odebrał go jako słabość, rozwiązanie wynikające z braku metod na jego własne poczynania. Czuł fale złości, prężące się we wnętrzu Chłopca, przenikające go, nie mające szans na ostygnięcie jeszcze choć przez jakiś czas. Krew, która wydobyła się z ukłutej rany, zdążyła już zakrzepnąć na powierzchni zarastającej się w błyskawicznym tempie skóry. Jej woń kojarzyć mogła się z ekstazą, szaleństwem, zimnem i ognistym ciepłem, ciężkością piżma, niedbałą elegancją, szarością nagrobka. Imię Cienia wszak oznaczało "grzebać". |
Ryu - 2010-12-13 22:44:36 |
Po pewnym czasie Ryu zsunął się po ścianie i siedząc przy niej błądził wzrokiem po pomieszczeniu z dokładnością omijając postać Koziego. Po kilku seriach omijania jego postaci, wzrok Ryu wreszcie zatrzymał się na tej sylwetce i patrzył na nią znów otwarcie, już z dozą spokoju. Wyczuł zapach krwi, który był różny od tego który zwykle czuł. Był równie niepokojący jak obecność Najstarszego. |
Közi - 2010-12-13 22:51:48 |
Znowuż Ryu wprawił Közi'ego w rozbawienie, tym razem jednak nie okazane. Cóż mogło niepokoić w kimś, komu wszystko było jedno? Czyż nie powinno się myśleć, iż - obojętny na radość życia - będzie zaspokajał jedynie podstawowe potrzeby? Czy nie krzepiącym był fakt, iż w stanie największego głodu nie zabił? Miał dozę szacunku do każdego ze swych Dzieci. Musiał mieć dobry powód, by zabić, lub też być wystarczająco rozwścieczonym. Przez cały ten czas spozierał na jego twarz. Gdy ich spojrzenia się spotkały, wzrok skupił na ciemnych, iskrzących w mroku oczętach, kojarzących się ze świeżo malowanym drewnem lub polerowanymi oczyma lalki. Przyciągały uwagę. Woń krwi Starszego oscylowała wokół cząstek powietrza, z wolna gasnąc. |
Ryu - 2010-12-13 22:58:36 |
Nie niepokoiła Ryu osoba Koziego, a zapach krwi który nosił. Było w niej coś niepokojącego. Broń boże nie odczuwał strachu wobec mężczyzny, który się przed nim znajdował. |
Közi - 2010-12-13 23:03:51 |
W krwi tkwiła istota osobowości, obleczona w pojęcie właściwości cielesnych. Jako krwiopijca Közi wiele o tym wiedział. Zdążył poznać już dzięki płynowi temu wiele zjawisk, pod każdym aspektem. To, co przerażało mimo woli, z zamysłem mogło szerzyć pustoszącą destrukcję. |
Ryu - 2010-12-14 17:57:04 |
Więc nie odbieraj mi krwi. Mógłbyś żerować na mnie dotąd, aż osłabnę kompletnie. Nie chcę tego. Jeśli nie chcesz bym i ja odebrał ci krew, nigdy więcej tego nie rób - oznajmił spokojnie mierząc spojrzeniem ciemnych oczu jego bladą sylwetkę która kojarzyć się mogła z zamierzchłymi czasami. Zamilkł patrząc na swoje dłonie. Obaj wyglądali jak arystokraci, co wręcz nie pasowało do tego miejsca. Lśniący srebrny sygnet z krwistoczerwonym rubinem w środku szydził z jego sytuacji. |
Közi - 2010-12-14 20:59:58 |
- Zrozumiałbyś me pragnienie, tkwiąc tu od kilkudziesięciu lat o jednym śmiertelnym na kilka nocy. Żałowałbyś nawet kropli mej krwi. - rzekł z powagą sugerującą, iż nie kłamie. Pomijając fakt, że nie dopuściłby do ataku Ryu - nawet podczas snu. Starsi krwiopijcy cechowali się wrażliwością na bodźce wyższą, aniżeli młodsi i taką też czujnością. Közi obrazował arystokratę zrzuconego w czeluście pogardy, jego nowy towarzysz zaś był jeszcze dumnym, pełnym życia, szlachetnym dla pokazu w kwestii ubioru. Miał się on przestać liczyć. |
Ryu - 2010-12-14 21:05:43 |
Tkwisz tu od kilkudziesięciu lat?! - Zapytał na chwilę podnosząc głos. Zastanawiał się ile sam będzie tu tkwić. Zaczynał czuć się przytłoczony, jakby właśnie ktoś wkładał go do kąpieli z gorącą wodą w której się rozpuszczał. Przymknął oczy i westchnął gładząc opuszkami swe ramiona - Dlaczego tak długo tu jesteś...? Co uczyniłeś złego...? |
Közi - 2010-12-14 21:10:51 |
Milczenie było potwierdzeniem słów nostalgicznego więźnia. Nie sądził, by dane było mu szybko wyjść na wolność. Miał przed sobą wieczność, mogącą zostać przerwaną tylko w przypływie łaski kuzyna. Ten zaś znany był z surowości - takim też był dla największego buntownika, jakiego kiedykolwiek spotkał. Nie opierał się bunt Złotookiego jedynie na półświadomym mordzie. |
Ryu - 2010-12-14 21:19:54 |
Skinął głową w zamyśleniu lekko unosząc powieki by zaraz znów je zamknąć. Sytuacja wydała mu się beznadziejna. Czuł się sponiewierany, przeciągnięty po podłodze. Nie ze względu na działania Najstarszego, rzecz jasna. - Chciałbym znać odpowiedź na pytanie... Ile będę tu przebywać...? - Powiedział sam do siebie, łapiąc się na tym i karcąc w myślach, że bliski jest przy tym szaleństwu. |
Közi - 2010-12-14 21:28:27 |
Zdumiewającym zjawiskiem po tylu nocach był widok targanego emocjami, nie tak starego wampira. Rozumiał jego stan, bowiem sam - choć nie okazywał tego w ten sam sposób - czuł się podobnie, uwięziony po raz pierwszy w zupełnie innych okolicznościach. Pamiętał urywki odczuć, jakie w nim szalały. Ryu odpowiedziała cisza. Közi nie był w stanie mu odpowiedzieć. Całkiem nieruchomy, mierzył go wzrokiem, pojąc się nowością. |
Ryu - 2010-12-14 21:33:32 |
Spojrzenie czarnych oczu prześliznęło się po celi zatrzymując się i wyłapując spojrzenie starszego. Obserwował go w spokoju i milczeniu przez dłuższy czas. Przyzwyczajał się. Sam właściwie nie wiedział ile czasu przebywa już w tym miejscu... Westchnął, jakby westchnienie miało mu w czymś pomóc. Rozświetlić umysł, znaleźć rozwiązanie. - Chyba wolałbym już umrzeć, niż tkwić tu przywiązany jak pies... - Powiedział do Koziego, chcąc znaleźć obiekt do którego będzie mówił by nie tracić zmysłów. Prawdą był fakt, że nienawidził się podporządkowywać. Nienawidził, gdy ktoś go ograniczał. |
Közi - 2010-12-14 21:37:48 |
Choć rasą podobni, temperamentem byli zupełnie inni, mimo pewnych zbieżności w samej duszy. Godziny przestawały być ważną częścią życia, jeśli odbywało się ono w lochu. Najprawdopodobniej nastawał świt. Posłał młodszemu groteskowy półuśmiech, cień mimiczny, słysząc o śmierci - tak gorzki, jak smutny. Odrzucał już nawet świadomość niewoli. Największym związaniem była dla niego egzystencja, nijak nie mogąca się zakończyć. |
Ryu - 2010-12-14 21:49:59 |
Zaśniesz? Z jakiego powodu...? - Zapytał unosząc w pytającym geście swe cienkie brwi ku górze. Być może był zbyt dociekliwy, jednak właściwie pytał głównie po to, by mieć czym zająć usta. W ciszy czuł się o wiele gorzej, choć na co dzień raczej nie był towarzyską istotą. |
Közi - 2010-12-14 21:54:00 |
- Co by skrócić sobie czas prowadzący do swobody. - odrzekł ze stoicką cierpliwością. Dawno z nikim nie rozmawiał, toteż była to miła odmiana. Nie na tyle miła jednak, by odkładać choć częściową ulgę. Spojrzał na poobdzierany, złoty sygnet na swej lewej dłoni. Poruszył palcami, nie odnajdując dla nich innego stosownego zajęcia. |
Ryu - 2010-12-14 22:02:59 |
Nie obawiasz się tego, że Książę potraktuje to jako dodatkowe lata, które także dołoży do twojej kary? - Zapytał kładąc się na ziemi i patrząc w sufit postukał palcami o własny brzuch w zamyśleniu obserwując pęknięcia w skale. Sam chciałby jakoś skrócić czas kary. Ale nie mógł nawet porozmawiać z Najstarszym. Czuł, że w akcie desperacji, gdyby był sam mógłby przekopać się za pomocą paznokci w litej skale. |
Közi - 2010-12-14 22:09:46 |
- Powiedzmy, iż zna nikłą cenę mego snu w odniesieniu do pozostałej mi części życia. Czy sen jest zbrodnią? Nie licz na jego przybycie. Już go nie obchodzisz. |
Ryu - 2010-12-14 22:15:47 |
Słysząc słowa Koziego, Ryu poczuł znów napływającą falę złości, którą jednak skutecznie odgonił. Postanowił po prostu nie myśleć... Przecież to takie proste. Nie myśleć. - To oznacza, że nie wyjdę stąd do końca życia? - Zapytał ujawniając kolejną diametralną przemianę swego charakteru. Co mogło znaczyć "do końca życia" dla nieśmiertelnego...? |
Közi - 2010-12-14 22:24:46 |
Każda emocja Ryu przepływała przez pomieszczenie w pojęciu osamotnionego wcześniej, a więc tym wrażliwego obecnie na wszelkie zmiany, wampira. |
Ryu - 2010-12-14 22:29:34 |
Irytujesz mnie. - Stwierdził spokojnie i założył ręce na piersi mierząc postać mężczyzny z lekko zmarszczonymi z tej okazji brwiami - Jeśli będziesz potrzebował mojej krwi w chwili głodu, nie licz, że ją otrzymasz. - Odpowiedział jedynie i wbił spojrzenie w ścianę wyglądając teraz jak obrażony dzieciak. Choć sam był obojętny co do tego, czy Kozi wziąłby jego krew czy też nie. Chciał po prostu stąd wyjść, a nawet nie mógł w tej sytuacji tupnąć nogą i powiedzieć stanowczego "Nie". Nie miał nic do gadania. Chyba, że kamienne ściany by go wysłuchały. |
Közi - 2010-12-14 23:04:33 |
- Jakiś ty zmienny. - mruknął z przekąsem, ale i nutą rozbawienia. Ryu zachowywał się jak niezadowolony nastolatek, zachowujący resztki cierpliwości. Nie pragnął okazywać mu więcej swej porywczości, dotyczącej pragnienia. Miał swą dumę i siłę, a także i powściągliwość. Sam sobie przy tym mógł udowodnić, iż jeszcze spełnia kryteria zdatnego do życia. Przesunął wzrokiem po sylwetce Ryu, zastanawiając się w owym momencie nad genezą jego pobytu tutaj. |
Ryu - 2010-12-15 20:28:00 |
- Zmienny...? Ty także jesteś zmienny... -Ryu nie słyszał myśli starszego. Pogrążony we własnych lustrował spojrzeniem postać mężczyzny niemal patrząc mu bezwiednie w oczy. Te jego były chłodne i wyraziste, Ryu miał w swoich zaś coś ciepłego, przytulnego. Choć obaj w tej chwili nie wyglądali na owe skojarzenia. |
Közi - 2010-12-15 20:45:51 |
- Jestem monotonny, wpisany w monotonię więzienia. - odpowiedział znużonym, obojętnym tonem. Od niechcenia łapał spojrzenie ciemnych oczu we własne. Czyniąc to, odnajdywał w nich ciekawe zjawiska których przez wiele lat był pozbawiony. |
Ryu - 2010-12-15 20:48:08 |
Słowa Koziego wybiły go z zamyślenia. Spojrzał otwarcie w Jego oczy unosząc przy tym brwi - Słucham...? - Zapytał jakby nie dosłyszał unosząc przy tym brwi ku górze - Daruj sobie te złośliwe uwagi, mój Drogi. - Mruknął pod nosem nie bardzo wierząc w szczerość jego słów. Choć sam podświadomie myślał to samo o Kozim. |
Közi - 2010-12-15 20:52:24 |
Znacząco natężył wzrok, podkreślając swoje słowa. |
Ryu - 2010-12-15 20:57:34 |
Zmarszczył lekko brwi jakby oczekując w tym jakiegoś podstępu by poszydzić z jego osoby. I z łatwowierności. Postanowił jednak zaryzykować - Dziękuję. - Odparł z ledwo dostrzegalnym prychnięciem odwracając głowę dumnie w bok, jednak zaraz powrócił wzrokiem do jego sylwetki i bacznie ją obserwował - Czuję w tym sarkazm. - Przyznał z towarzyszącym temu lekkim wzruszeniem ramion. Może dlatego zachowywał się w ten sposób, bo nie pamiętał by ktoś powiedział mu o czymś podobnym kiedykolwiek od tak. |
Közi - 2010-12-15 21:03:04 |
Przez długą chwilę nie odpowiadał w żaden sposób, żywiąc nadzieję, iż paniczyk przyjmie komplement, jak należało. Niestety, nie doczekał się. Więzienie sprzyjało bezpośredniości - nic wszak starszy wampir nie miał do stracenia. Mógł wykorzystać słabszego pod każdym aspektem - to zaś, iż tego nie czynił, świadczyło o pewnym wrodzonym poczuciu przyzwoitości. |
Ryu - 2010-12-15 21:08:14 |
To prawda. Kozi po prostu sprawiał wrażenie podejrzanego. A i dla młodszego był na tyle nieznajomy, by mógł nie wierzyć w większość jego słów. Ryu zmarszczył lekko brwi i przyjrzał mu się dogłębniej - Dziękuję w takim razie. Nie słyszałem wcześniej podobnych opinii. - Przyznał ryzykując kompromitację, oczywiście w jego własnym domniemaniu - Ty także jesteś niczego sobie, Nieznajomy. - Zauważył i jego wyniosła twarz nabrała jakiegoś cienia promienności. |
Közi - 2010-12-15 21:14:47 |
Közi oczekiwał, iż po - w jego pojęciu - wydatnych próbach zyskania cząstkowego zaufania w niczym więcej, jak komplemencie, Ryu uwierzy. Dlatego też nie zamierzał sobie zaprzeczać i w imię złośliwości mówić przeciwko swym przekonaniom. |
Ryu - 2010-12-15 21:20:09 |
Na jego pytanie otworzył szerzej oczy. "Gustujesz w mężczyznach?" brzmiało jak obelga, ale postanowił się wreszcie pohamować i przestać odbierać wszystkiego co pada z ust Koziego jak obelgi. Zmarszczył nieco brwi i wzruszył obojętnie ramionami - Czy gustuję...? Sam nie wiem. Nigdy żadnego nie posiadałem. Jeśli pytasz, czy potrafię ocenić ich piękno... Cóż, potrafię ocenić piękno wszystkiego co mnie otacza. Mężczyźni przecież różnią się od kobiet jedynie płcią. |
Közi - 2010-12-15 21:24:40 |
Wiele słów Közi'ego brzmiało nieprzyjemnie, z racji jego osobowości. Sam wolał mężczyzn, toteż nie odnajdywał w tej postawie niczego złego. W owej chwili interesowało go właśnie piękno, bowiem na tej podstawie można było stwierdzić nie tylko prozaiczne pojęcie seksualnej orientacji, ale i usposobienie rozmówcy. |
Ryu - 2010-12-15 21:29:33 |
Byłbym jędzą, doprawdy...? - Uniósł brwi i uśmiechnął się nadzwyczaj rozbawionym uśmiechem - Jest na tym świecie wiele kobiet brzydszych od mężczyzn i wielu mężczyzn piękniejszych od kobiet. Nie zgodzę się z Twoimi słowami, jednak na tym polega właśnie różnica zdań. - Nie dodawał szczegółu, że nie byłby sobą, gdyby się z nim zgodził. |
Közi - 2010-12-15 21:36:34 |
- Modelową babą jagą. Nie mówię, że kobiety powinny być piękniejsze od mężczyzn. Nie wysłuchałeś mnie dokładnie. Są piękne inaczej. Niektórzy wolą szorstkość, aniżeli łatwą do złamania miękkość. Czy kamień szlachetny, mogący ciąć, brzydszy jest od delikatnego kwiatu? |
Ryu - 2010-12-15 21:42:48 |
Babą jagą wyłącznie z charakteru, czy przede wszystkim z wyglądu? - Uniósł pytająco brew i uśmiechnął się po raz pierwszy tak dosadnie jednym ze swoich szelmowskich uśmiechów. - Ty nie mógłbyś być kobietą, to pewne. Masz ostre rysy... Choć wybierając między kamieniem a kwiatem wybrałbym... kamień. |
Közi - 2010-12-15 21:47:35 |
- Z charakteru, to pewne. z wyglądu także - wyrazista szczęka, usta, mogące rzucać ostre słowa, kły pomijając. Głębokie niczym dwie gorące jamy oczy. |
Ryu - 2010-12-15 21:52:28 |
Dlaczego? Dlatego, że kamień jest trwalszy. Kładąc obok siebie to zestawienie przyznaję, że wolę gładkość i szlif kamienia. Poza tym jest dużo droższy od kwiatu. Jest ze mnie po części materialista... - Przyznał po chwili ze śmiechem przy którym lekko unosiły się i opadały jego ramiona - Twój typ jest raczej chłodny i... i ostry. Jak te kamienie. Chociaż widzę także delikatność graniczącą z okrucieństwem. To wszystko zapisane jest w twej twarzy. |
Közi - 2010-12-15 21:57:55 |
- Ja zaś odnajduję piękno w nietrwałości kwiatu. Należy go doceniać, nim zagaśnie. Poznać do głębi, by nie zniknął z oczu wraz z wiatrem, ofiarowując tym samym szok. Kamieniem można rzucić wielokrotnie - nic mu się nie stanie. Urwany płatek kwiatu daje do myślenia. Tak też jest z ludźmi. |
Ryu - 2010-12-15 22:02:51 |
Zamyślił się nad jego słowami. Kozi rzucał trafnymi spostrzeżeniami które w pewien sposób docierały do Ryu. Zastanowił się nad nietrwałością kwiatu i w duchu przyznał mu rację. - Czułym draniem...? Przyznam, że wyglądasz na takiego, Nieznajomy. - Uśmiechnął się tajemniczo i spojrzał w boczną ścianę lochu. |
Közi - 2010-12-15 22:05:51 |
Jak Ryu mógł się domyślać, Közi nie potrzebował jawnego przyznania racji by wiedzieć, iż młodzieniec się z nim zgadza. Nic nie rzekł, nie wiedząc, czy jest to dobrym połączeniem, czy też złym. Nie zamierzał się zmieniać. Obarczył wzrokiem jego usta, wygięte w ciekawym kształcie sekretu. |
Ryu - 2010-12-15 22:10:49 |
Milczał przez dłuższą chwilę. Właściwie siedząc w takim miejscu można było albo milczeć albo mówić. Jego ciemniejsze, gładkie palce zaplotły się na brzuchu co nadało jego sylwetce zamyślonego wyrazu. W pewnym momencie wrócił spojrzeniem na mężczyznę z lokami na oczach - Zdradzisz mi swoje imię? |
Közi - 2010-12-15 22:13:37 |
Nawet półsłowa, mianowicie świadomie przekazywane myśli, stanowiły pomiędzy kamiennymi ścianami wyrazistą mowę. Słysząc pytanie, oddalił się z wyrazu pustki do wyrazu pustki, oświetlonej iskrą dialogowego ożywienia, doprawdy nikłą. |
Ryu - 2010-12-15 22:16:52 |
Cieniem...? Pasuje Ci. - Przyznał z półuśmiechem wracając do obserwowania kamieni. Obaj znajdowali się w swoistym cieniu. Mroku. Ryu jednak zdążył się do niego przyzywczaić. Położył się na podłodze i chwilę jeszcze myślał, ostatecznie zasypiając. Był po prostu zmęczony. |
Közi - 2010-12-15 22:23:19 |
Közi doznałby silniejszych wrażeń, wychodząc z więzienia na niczym nie ograniczony, lżejszy, bo księżycem obsypany mrok nocy, aniżeli Ryu, który porę tę miał okazję oglądać tak niedawno. Zaskakująca była żywotność młodszego wampira, potrafiącego w jednej chwili mówić z dobrą artykulacją, by w momencie następnym zwyczajnie usnąć. Közi przyglądał się jego sylwetce, nie mogąc zasnąć. Targany był często irracjonalnym, wewnętrznym niepokojem, do niczego złego dla pobocznych jednak nie prowadzącym. |
Ryu - 2010-12-15 22:32:58 |
Na ten temat nie było nawet sporów. Ciemnowłosy po prostu pragnął wolności, ale na jasnookim wywarłaby ona większe wrażenie. Sen natomiast znaczenie różnił się od tego ludzkiego snu. Ogarniały go nagłe napady senności które potrafiły sprawić, że uśnie w kilka minut na długie godziny. Być może spowodowane było to wiekiem, znacznie bardziej potrzebującym snu od mężczyzny, którym był Cień. Zastygł jak posąg, przed długie godziny pozostając w bezruchu. |
Közi - 2010-12-15 22:39:23 |
W połowie snu Ryu Közi zbliżył się i położył obok, podtrzymując się na łokciu. Nie miał w zamyśle uczynienia mu krzywdy. Po sześćdziesięciu latach w więzieniu, w samotności, nie wybranej indywidualnie, a z wyroków siły wyższej, mianowicie Władcy, zdążył zatęsknić za odmianą. Choć małą porcją ciepła, nie służącą wyłącznie do pożywienia się. Złożył zimną niczym lód dłoń na jego głowie, palcom dając poznać strukturę ciemnych włosów. Przeplatał je, gładził, przeczesywał, tracąc rachubę czasu. |
Ryu - 2010-12-15 22:45:45 |
Nie czuł żadnego z gestów Koziego, ani też Jego bliskości. To właśnie stanowiło różnicę między nimi. Kozi podczas snu był czujny, Ryu zaś zwykle odpływał i nie wiedział co dzieje się na tym świecie. Kiedy wreszcie budząc się, dostrzegł Go u swego boku uniósł w zaskoczeniu powieki i przyglądał się jego twarzy z bliska w lekkim zaskoczeniu |
Közi - 2010-12-15 22:49:03 |
Było to nie tylko kwestią wieku, ale i charakteru. Zbrodniarze zazwyczaj byli czujni, podobnie do strażników ważnych wartości - jak w przypadku Kamijo. Közi początkowo nie zorientował się, że Ryu się zbudził. Zapatrzony był bowiem na uchylone, rozczochrane nieco kosmyki ciemnych włosów, zajęty jak dziecko fascynującą zabawką. Gdy przypadkiem zerknął na oblicze towarzysza celi, nic nie rzekł. Zaprzestał czynności, rękę wplatając w leżące na podłodze pasma ciemnych włosów do niedawna śpiącego mężczyzny. |
Ryu - 2010-12-15 22:56:31 |
Ryu także przez długi czas milczał wpatrzony w niego w zaskoczeniu. Dziwnym zdawał mu się fakt, że jasnooki może być tak... Delikatnym mężczyzną? Jednocześnie nie potrafił zrozumieć, ba, nawet nie potrafił nazwać Jego potrzeby ciepła. Z początku niezbyt pewnie, jednak przełamując się wyciągnął ku Niemu dłoń i z półuśmiechem odgarnął loki z Jego oczu. |
Közi - 2010-12-15 23:01:52 |
Z początku zamierzał przerwać, nim Ryu się zbudzi, by nie zostać uznanym za zboczeńca, a więc i źle zrozumianym. Miał dość traktowania swej osoby jako złoczyńcy. Nie zdawał sobie sprawy ze swej delikatności, czyniąc wszystko instynktownie. Śledzi wzrokiem jego gest, aż do momentu, gdy domyślił się jego przeznaczenia. Nie należał do ufnych. Loki niesfornie opadły na zasiedlone już, zdaje się, miejsce. Starszy wampir zaś, ujmując pojedynczy kosmyk ciemnych włosów Ryu w dwa palce, przesunął nimi po jego szyi. |
Ryu - 2010-12-15 23:06:30 |
Na ten gest jego uśmiech nieco się poszerzył. Zyskał jakby duszę i nie krępował się raz jeszcze odgarnąć mu kosmyków z twarzy otwartym spojrzeniem patrząc w oczy Cienia - Z bliska Twoje oczy są na prawdę urodziwe, Cieniu. - skomentował przytrzymując cały czas jego pukle. |
Közi - 2010-12-15 23:10:16 |
Zsunął wzrok na usta Ryu, chłonąc uwagą uśmiech, jakiego dawno nie widział. Po chwili powrócił spojrzeniem dzikich oczu na źrenice drugiego więźnia. |
Ryu - 2010-12-16 20:26:06 |
Z daleka są intrygujące - Przyznał uśmiechnąwszy się kątem ust. Ryu nigdy nie nadużywał komplementów, mówił zawsze wyłącznie szczerą prawdę raczej ukierunkowaną w negatywną stronę. - Zimne, ale mają w sobie iskrę. Widzę oczy złośliwego małego chłopca który drzemie w duszy prawdziwego mężczyzny. Silnego i zdecydowanego. Czy mam rację...? |
Közi - 2010-12-16 20:42:21 |
Közi nie lubił sztucznych komplementów. Unikał jakichkolwiek, nie widząc w sobie nic nadzwyczajnego. Był bardzo zdystansowaną istotą - zarówno wobec siebie, jak i otoczenia. Gdy coś mówił, miało to swoje podstawy. |
Ryu - 2010-12-16 20:46:26 |
Spoważniał choć w jego kącikach nadal tkwił cień po uśmiechu. Patrzył w Jego oczy nie krępując się, ani nie irytując że on patrzył w te jego. - Dlatego wielu nie lubi patrzeć mi w oczy. Ty robisz to za wszystkich tych, którzy tego nie robią. - Stwierdził opierając się plecami o ścianę, nie odrywając wzroku z towarzysza. |
Közi - 2010-12-16 20:49:08 |
Dostrzegał ów uśmiech - być może dlatego, że sam uśmiechał się z rzadka. Najczęściej jego usta obrazowały ponurą, smutną kpinę i obojętność, niezależnie od nastroju. |
Ryu - 2010-12-16 20:53:05 |
To przez kolor... Zawsze pragnąłem być właścicielem uwodzicielskich, błękitnych oczu. Błękitnych bądź mocno zielonych. Oczy są najważniejsze w ludzkim pięknie zaraz po włosach. Lub być może nawet przed nimi - Kiedy mówił uniósł lekko swoje brwi jakby opowiadał bajkę zainteresowanemu dziecku przy czym nawet nie mrugając, patrzył mu w oczy. |
Közi - 2010-12-16 20:57:01 |
- Mając zielone oczy, wyglądałbyś jak kot w ludzkim ciele. Mając niebieskie, wyglądałbyś dziwacznie, sztucznie. Ludzkie piękno to nie poszczególne części ciała - to całokształt, podkreślający piękno detalu. |
Ryu - 2010-12-16 21:05:30 |
Jest w tym trochę racji - Powiedział wzruszając nieznacznie ramionami. Gdyby ktoś kilka godzin wcześniej stwierdził, że w tym momencie będzie rozmawiał z "bezczelnym mężczyzną", nie uwierzyłby. Szczególnie gdyby wspomniany osobnik dodał, że będzie to całkiem miła i pożyteczna rozmowa. Zmieniała nieco jego punkt spojrzenia. Ale na prawdę nieznacznie. - Ty zaś mając czarne, wyglądałbyś upiornie, nieswojo. Nie potrafię sobie wyobrazić czarnookiego Cienia. |
Közi - 2010-12-16 21:10:06 |
Gesty, towarzyszące Ryu świadczyły o jego młodzieńczej buntowniczości. Było to drażniące, ale i intrygujące. Közi wątpił, by utrzymali wojenny topór, mając spędzić ze sobą tyle czasu. W innym wypadku Ryu by nie przeżył, zaś on sam przedłużyłby swą porywczością własny pobyt w zamknięciu. |
Ryu - 2010-12-16 21:17:32 |
Mężczyzna o złotych oczach - Powiedział z lekkim uśmiechem w kąciku ust - Proszę proszę... Nie sądziłem, że kiedykolwiek takowego spotkam. Choć lepiej nazwać Cię mężczyzną o drogocennym spojrzeniu, albo mężczyzną o bursztynowych oczach - Powiedział i lekko zmrużył przy tym swoje własne oczy. |
Közi - 2010-12-16 21:20:12 |
- Mam wrażenie, że jesteś szalonym chłopcem, niedojrzałym romantykiem - skoro już poetycko się do siebie odnosimy. Jeśli stal może być ciepła, z pewnością zasiedliła się w oczach jednego mężczyzny. Widoczna jest momentami u Ciebie. |
Ryu - 2010-12-16 21:28:32 |
"Niedojrzałym"...? Próbujesz mnie obrazić? - Zapytał unosząc nieco brwi i dmuchnął Mu w twarz zdmuchując z niej kosmyki włosów, które wciąż opadały uparcie na oko starszego - Twoje złoto jest jak najbardziej zimne. Lodowate. Przypomina pozostawioną na mrozie biżuterie. - Zamilkł na chwilę i spojrzał gdzieś za Koziego, na ścianę. |
Közi - 2010-12-16 21:32:08 |
- Absolutnie, krytyczny paniczyku. - rzekł z nutą ironii. Nie mógł być słodki i delikatny na dłuższą metę. Zawsze odnalazł w sytuacji jakiś minus. Zwęził powieki, czując, że Ryu pozwala sobie na dmuchanie. |
Ryu - 2010-12-16 21:38:18 |
Oprzytomniał zwracając spojrzenie w stronę towarzysza, który dopominał się uwagi młodszego. Słysząc Jego słowa ponownie kącik ust powędrował ku górze w lekkim, łobuzerskim uśmiechu. - Więc...? - Spojrzał na Niego podtrzymując lekki, prawie niedostrzegalny flirt. - Co oznaczały Twoje słowa, panie "Wszystkowiedzący"? - Sam bardzo lubił rzucać złośliwymi uwagami. |
Közi - 2010-12-16 21:41:28 |
Nie pozwalał się ignorować w rozmowie, zwłaszcza, gdy zdawała się ona interesującą. Cóż nie było interesującego po tylu latach dialogu z samym sobą? |
Ryu - 2010-12-16 21:50:04 |
Zmrużył lekko oczy czując Jego ostre ale i przyjemnie drapiące paznokcie na policzku. Chwycił delikatnie Jego dłoń w nadgarstku i położył ją sobie na karku, zwracając wzrok w kierunku ziemi - Podrap, lubię to, a ty masz do tego predyspozycje. - Stwierdził opierając głowę na ręce - Nazwałeś mnie "żmijką"? Ja Ciebie przyrównałbym do leniwego, egipskiego kocura. Wyniosły i giętki ale i kamienny, jak posążki egipskich kotów. |
Közi - 2010-12-16 21:55:21 |
- "Podrap"? Skłoń się nieco ku werbalnym niunasom, inaczej podrapię nie tak, jak trzeba. - rzekł wyniośle, potwierdzając jego późniejsze słowa o egipskim kocurze. |
Ryu - 2010-12-16 22:02:17 |
Werbalnym niuansom? Czy ciężko jest poruszać trochę dłonią, mój Drogi...? Jest na paliwo? Baterie? Zakupię co trzeba - Roześmiał się przy tych słowach lekko kręcąc głową - Nie jestem Egipcjaninem, mój drogi Cieniu - Uśmiechnął się z przekąsem - To tak jakby bogini Kali narzuciła Ci, że masz w nią wierzyć. A skoro nie jest Twojej religii... Masz w nosie to czy jest święta czy też nie... Więc nie wywalczysz u mnie dodatkowych przywilejów Cieniu - dotknął opuszką Jego nosa i zadzierając własnego położył się na brzuchu. |
Közi - 2010-12-16 22:07:50 |
- Gdybyś nie miał tak pożytecznych zapewne ust, już bym użył pazurów nieodpowiednio, Ślicznotko. - odpowiedział mu pięknym za nadobne. Wiedział, iż Ryu odpowie na zagadnienie czci właśnie w takim stylu. |
Ryu - 2010-12-16 22:12:12 |
Czyżby...? - Chciał coś jeszcze dodać, ale poczuł niezbyt przyjemny ból we wrażliwym miejscu. Syknął i posłał Krwiopijcy pełne pretensji spojrzenie - Bądź delikatniejszy, mam wrażliwą skórę. - Oznajmił pochylając głowę do przodu, tym samym nadstawiając mu swego śniadego karku. Zarysowane były na nim widoczne kręgi, a włosy luźno opadały po jego bokach - To się okaże, Cieniu. - Uśmiech na jego twarzy był osobliwy i tajemniczy. |
Közi - 2010-12-16 22:17:14 |
Ta właśnie dawka bólu miała zapobiec zbyt śmiałemu użyciu języczka towarzysza. Közi, sprowokowany, nie liczył się z powszechnie przyjętym systemem wartości, tak więc dla Ryu było lepiej. Uczynił swe ruchy delikatniejszymi, mającymi sprawić przyjemność. Badał fakturę skóry o ciekawym odcieniu. Zwłaszcza, iż była to skóra wampira. Widział układ ramion, kręgi. W duchu przyznał, iż Ryu jest szczupły, niemniej nie anemiczny. Milcząc, spojrzał na usta, wygięte w uśmiechu, by po chwili wejrzeć z penetracyjną dokładnością w oczy. |
Ryu - 2010-12-16 22:23:48 |
Widząc jak zagląda do jego oczu sam Ryu odwrócił bardziej głowę w stronę Długowiecznego i obserwował jego twarz, patrząc w przyzwyczajeniu od jednego oka do drugiego zapominając, że należało patrzyć człowiekowi dokładnie miedzy oczy. Westchnął z okazywanej przyjemności lekko mrużąc powieki. |
Közi - 2010-12-16 22:30:55 |
Oczy starszego, zanurzone spojrzeniem w oczach Ryu ani drgnęły, zdając się autonomiczne określać każde z jego oczu i wspólnie je mierzyć. Nie sposób było opisać tego spojrzenia, intensywnego, bo należącego do wampira, którego nic już nie mogło zadziwić, który widział własną pustkę, zło świata oraz szczęście innych. |
Ryu - 2010-12-16 22:38:41 |
Ryu odwrócił wzrok od śmiertelnika. Był to kolejny objaw buntu, gdyż w tym momencie poczuł się jak pies na uwięzi. Karmią ich jak sępy, jak dzicz któremu trzeba wrzucać jedzenie, które trzeba karmić by nie zdechło. Prychnął pod nosem nie ruszając się z miejsca. Nie miał zamiaru kosztować krwi tej śmiertelne istoty. |
Közi - 2010-12-20 09:36:48 |
Upiorne z wyrazu rozbawienie zagościło w oczach złotookiego mężczyzny, gdy ujrzał przejaw młodzieńczej dumy Ryu. Miała zniknąć, przegoniona przez głód. |
Ryu - 2010-12-20 21:29:31 |
Czarnowłosy zmarszczył brwi obserwując tą scenę. Podniósł się z wolna i pochwycił śmiertelnika w swoje objęcia odciągając go od postaci Krwiopijcy - Nie rób mu krzywdy. Posil się, lecz nie zabijaj. - Poradził unosząc nieznacznie swoje brwi. Podsunął szyję śmiertelnego pod usta Starszego. Widać było, że o czymś intensywnie myśli. |
Közi - 2010-12-27 16:34:35 |
- Skąd u bestii taki altruizm? - rzekł zgryźliwie. |
Ryu - 2010-12-27 18:01:42 |
Uśmiechnął się w duchu patrząc jak osusza śmiertelnego. Wciąż trzymał dłoń na pulsie kontrolując go, by Kozi go nie zabił. Nie odpowiedział na Jego pytanie, mając w myślach utkany plan. Protest. Bunt. Kiedy śmiertelnik bliski był śmierci, odciągnął go od Koziego i przegryzając swój śniady nadgarstek, dał mu się posilić. Pragnął stworzyć więc wampira. Być może z własnego egoizmu i zaborczości. |
Közi - 2010-12-27 18:11:23 |
Widząc, co czyni Ryu po odebraniu mu pożywienia, uniósł jedynie brwi. Językiem zgarnął pozostałości krwi z wyraźnie wykrojonych przez naturę ust. Oparł się o ścianę, obserwując ciało mężczyzny, stopniowo targane dreszczem coraz mocniej. Dopiero po dłuższej chwili ozwał się w upiorny sposób mocnym, metafizycznym wręcz głosem: |
Ryu - 2010-12-27 18:15:17 |
Zabija więźniów powiadasz... - Mruknął i odepchnął od siebie mężczyznę, który przyssał mu się do nadgarstka - Słuchaj, mój drogi... Tam jest dużo jedzenia. Tam za drzwiami. Musisz tylko wyjść na zewnątrz. - Zachęcał głaszcząc wpółprzytomnego mężczyznę po włosach - Czy byłaby szansa stąd uciec? Gdybyśmy skorzystali z chwili, gdy wrzucają nam pożywienie... Uciekłbyś ze mną? |
Közi - 2010-12-27 18:31:43 |
Teatralnie przewrócił oczyma. Gnijąc w więzieniu nie spodziewał się, iż otrzyma w ramach towarzystwa mężczyznę o nastoletnim, niejednokrotnie nieznośnym usposobieniu. |
Ryu - 2010-12-27 18:39:54 |
Słuchaj no... - Zaczął lekko marszcząc brwi - Wolałbym umrzeć niż zostać tutaj dłużej. Nie interesuje mnie to ile będziesz tu tkwił. Chcę tylko byś mi pomógł. Nie. Nie pytaj o powód. Po prostu odnajdź w sobie skrę altruizmu. - Uśmiechnął się słabo podchodząc do drzwi. Sprawdził wszystkie zamki - Może nam się uda? A władca uzna, że skoro włożyliśmy w ucieczkę tyle trudu i ryzyka, należy nam się wolność. Jeśli nie ucieczka... Co mamy robić? |
Közi - 2010-12-27 18:45:01 |
- O altruizm prosi skrajny egoista, pragnący używać życia. - rzekł z jadowitością, skrytą pod szklaną powłoką chłodu w głosie. |
Ryu - 2010-12-27 18:49:48 |
Hej...! - Krzyknął i złapał go za ramiona lekko nim potrząsając. Więzienie wyzwalało w Ryu szaleństwo. Był bliski postradania zmysłów, co objawiało się jego zachowaniem. Ostatecznie upadł na ziemię i patrząc w sufit próbował pozbierać myśli - Gdyby chciał mnie zabić, już dawno by to zrobił. Miał szansę... Zresztą nie jedną. - Powiedział teraz jakby do siebie mętnym wzrokiem wpatrując się w drzwi. |
Közi - 2010-12-27 18:54:52 |
Ukazał kły w agresywnym syknięciu nie chcąc, by go poruszano. Szczęściem, jeszcze nie zasnął. Budzony, zyskiwał w oczach szał, w mięśniach nieciekawą magię destrukcji, a w ustach ryk obłędu. |
Ryu - 2010-12-27 19:00:25 |
Już się nauczyłem... - Powiedział oschle i markotnie marszcząc nieznacznie brwi - By nigdy więcej nie dać się uwięzić. - Spojrzał na umierającego młodzieńca i zwlekł się z posadzki siadając w ciemnym koncie po drugiej stronie celi, daleko od nich obu. Oparł się o ścianę próbując usnąć. Udało mu się to dopiero po trzech godzinach. |
Közi - 2010-12-27 19:07:03 |
Nie zwracał najmniejszej uwagi na wynaturzony twór, wijący się w agonii. Gdy Ryu zasnął, jego towarzysz pogrążony był już w głębokim stanie, pozbawionym snów, sztywny niczym nieboszczyk, zimniejszy od lodu. Było mu wszystko jedno, co stanie się z nim samym - wiedział bowiem, iż istnieje jedna tylko nadzieja na śmierć, ukryta pod przydomkiem Potomek Róży. |
Ryu - 2010-12-27 19:11:40 |
Sam już nie wiedział ile czasu spędził w królewskim lochu. Dni zlewały mu się z nocami, godziny z minutami... Wszystko stawało się pozbawionym sensu. Jeśli Jego Utracona Miłość chciał czegokolwiek nauczyć Ryu z pewnością tego dokonał. Młodzieniec budził się co jakiś czas budzony przeraźliwym jękiem młodzieńca na którego nie zwrócił najmniejszej uwagi, podobnie jak Kozi. Był wciąż ciepły i miękki jakby śpiący człowiek czekający na cud. Śniący o wolności. |
Közi - 2010-12-27 19:20:48 |
W rzeczywistości mijały lata. Każda kolejna noc zatapiała nieruchome oblicze w smutku, by za dnia przeistoczyć się w smutek jeszcze głębszy, bo nienaturalny dla ciemności. Jeden, drugi, trzeci... pięć, dziesięć, piętnaście. Zobojętnienie dobiegło kresu po dwudziestu wiosnach, kiedy to Złotooki z potępieńczym krzykiem usiadł - tak, jakby zasnął przed chwilą. |
Ryu - 2010-12-27 19:23:57 |
Sam Ryu przez te wszystkie lata niewiele zdziałał. Młodzieńca już stamtąd dawno zabrano, znów zostali tylko we dwóch. Słysząc krzyk Koziego otworzył oczy i również zerwał się do siadu. Prześliznął wzrokiem po postaci budzącego się Krwiopijcy. Zastanawiał się, czy kiedyś również zdecyduje się zasnąć na tak długi okres czasu. |
Közi - 2010-12-27 19:29:01 |
Długie paznokcie zacisnął, wbijając je z wolna w skronie. W takich chwilach przelewała się przezeń pustka, niczym krzepnąca krew, nieregularna, a jednak czysta, ślepa, mogąca ogarnąć. Zaprzestał krzyku urwanie, nagle. Spojrzenie jego oczu ze szkarłatnego zmieniło się w martwo złote. Do wnętrza celi zajrzał strażnik. |
Ryu - 2010-12-27 19:34:01 |
Ryu przez cały czas przyglądał się obliczu Koziego, jakby próbując je zrozumieć. Obserwował zmieniający się kolor oczu, ciężką atmosferę, która wypełniła wnętrze lochu... Jakąś nieopisaną martwotę życia, które w sobie nosił. Słysząc skrzypnięcie drzwi i głos strażnika roześmiał się mimowolnie, krótko i ponuro, co mogło brzmieć nieco szalenie. Nie wierzył, że mogą opuścić loch. Wstał, spoglądając z góry na Koziego. Wyciągnął ku niemu swą dłoń. |
Közi - 2010-12-27 19:40:16 |
Nie sposób było zrozumieć potępionego żywota, gdy nie prowadziło się go samemu - a i wówczas jakiekolwiek zrozumienie przychodziło trudno oraz boleśnie. Mimo szaleństwa, które gnieździło się w starszym, nie towarzyszył mu całościowy chaos - nie miotał się, nie toczył piany z ust. Był zdumiewająco spokojny, gdy ze swych skroni wydobył potoczki krwi. Nie spoglądając na Ryu, wstał dokładnie po tym, jak ten podał mu rękę. Niczym bezwolna lalka, zataczając się subtelnie, sennie, wyszedł poza kraty. |
Ryu - 2010-12-27 19:45:37 |
Wyszedł zaraz za nim, lekko go podtrzymując, by się nie przewrócił. Samemu Ryu od zapachu krwi starszego zakręciło się przez chwilę w głowie. Była silna. |
Közi - 2010-12-27 19:54:38 |
Jak przez mgłę poczęły do niego docierać bodźce rzeczywistości. Echo dawnego bicia serca, dotyk, zapach kogoś, kto był młodszy, jednak podobnie jak on, objęty mentalnym kurzem. |
Ryu - 2010-12-27 19:59:24 |
Uważaj... - Powiedział, gdy wpółprzytomny Krwiopijca prawie potknął się o spory kamień. Wciąż go podtrzymywał pozwalając mu iść. Odetchnął wydostając się na powietrze. Świeże powietrze orzeźwiało na tyle mocno, że Ryu zaraz "stanął na nogi" choć wciąż czuł jakiś wewnętrzny spokój, obojętność - Dokąd idziesz, Kozi...? - Zapytał jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło. |
Közi - 2010-12-27 20:05:53 |
Gdyby nie pomoc Ryu, z pewnością by się potknął, obojętny na majestat, z jakim mógł stawiać kroki bez najmniejszych starań. Leżąc na ziemi, nie wstałby jeszcze co najmniej przez kilka godzin. Po latach oczekiwania na wolność, wolność była pustką. Nic go nie oczekiwało, nikt. Zatapiał się w cień własnej świadomości oraz przydrożnego drzewa, gdy posłyszał głos niedawnego współwięźnia. |
Ryu - 2010-12-27 22:28:02 |
Zaskoczony tym nieco osobliwym spojrzeniem uniósł ku górze brwi. Przez chwilę wydał mu się obcy. Jak gdyby wcale go nie podpuszczał w celi, nie szarpał, nie drażnił... Właściwie nie rozmawiali przez dwadzieścia lat. - Do domu... - Odparł zastanawiając się, czy ten jego jeszcze stoi. Czy nikt nic nie wyniósł. Bardzo zależało mu na tym, by wszystko pozostało tam w nienaruszonym stanie. - Odprowadzę Cię. Pozwolisz? Nie wyglądasz zbyt dobrze. |
Közi - 2010-12-28 13:41:18 |
Potrzebował czasu, by powrócić do życia - nie tego, który wykreował spaczony umysł, trawiąc jęki świata przez dwadzieścia lat, dzień za dniem, noc po nocy, a tego, który go otaczał. W milczeniu czekał na niego, przyzywając spojrzeniem. Pewien był, iż jego dworek stoi nadal. Zawsze na niego czekał. Ruszyli razem, obaj szaleńcy, z których starszy cechował się zmąconym spojrzeniem i nierównym krokiem, wyraźnie jednak posiadającym swój cel. Niebawem stanęli przed posiadłością. |