"Ludzie ze szkła. Dzieci łez. Potomkowie wojen, odziani w krwawy jedwab. (...) Tacy właśnie jesteśmy. I żyjemy tu od wieków... Wiecie o tym, Słoneczni? Okryci woalką maskarady przetrwaliśmy tysiące lat. Kolejne tysiąc przed nami. Zejdziesz z drogi, czy staniesz się częścią naszej krwawej układanki...?"
Gość
Közi oczekiwał, iż po - w jego pojęciu - wydatnych próbach zyskania cząstkowego zaufania w niczym więcej, jak komplemencie, Ryu uwierzy. Dlatego też nie zamierzał sobie zaprzeczać i w imię złośliwości mówić przeciwko swym przekonaniom.
- Dziwne, doprawdy... Gustujesz w mężczyznach? - zapytał otwarcie, nie tracąc jednak mgły tajemnicy ze swej aury. Dostrzegłszy ów blask, nikły, w ciemnościach oraz percepcji nieludzkiej wyraźny, zyskał nieco ciepła w złotych oczach.
Gość
Na jego pytanie otworzył szerzej oczy. "Gustujesz w mężczyznach?" brzmiało jak obelga, ale postanowił się wreszcie pohamować i przestać odbierać wszystkiego co pada z ust Koziego jak obelgi. Zmarszczył nieco brwi i wzruszył obojętnie ramionami - Czy gustuję...? Sam nie wiem. Nigdy żadnego nie posiadałem. Jeśli pytasz, czy potrafię ocenić ich piękno... Cóż, potrafię ocenić piękno wszystkiego co mnie otacza. Mężczyźni przecież różnią się od kobiet jedynie płcią.
Gość
Wiele słów Közi'ego brzmiało nieprzyjemnie, z racji jego osobowości. Sam wolał mężczyzn, toteż nie odnajdywał w tej postawie niczego złego. W owej chwili interesowało go właśnie piękno, bowiem na tej podstawie można było stwierdzić nie tylko prozaiczne pojęcie seksualnej orientacji, ale i usposobienie rozmówcy.
- Nie zgodzę się. Są piękni na inny, szorstki sposób. Gdybyś był kobietą, byłbyś jędzą. Jako mężczyzna stanowisz ciekawego osobnika.
Gość
Byłbym jędzą, doprawdy...? - Uniósł brwi i uśmiechnął się nadzwyczaj rozbawionym uśmiechem - Jest na tym świecie wiele kobiet brzydszych od mężczyzn i wielu mężczyzn piękniejszych od kobiet. Nie zgodzę się z Twoimi słowami, jednak na tym polega właśnie różnica zdań. - Nie dodawał szczegółu, że nie byłby sobą, gdyby się z nim zgodził.
Gość
- Modelową babą jagą. Nie mówię, że kobiety powinny być piękniejsze od mężczyzn. Nie wysłuchałeś mnie dokładnie. Są piękne inaczej. Niektórzy wolą szorstkość, aniżeli łatwą do złamania miękkość. Czy kamień szlachetny, mogący ciąć, brzydszy jest od delikatnego kwiatu?
Uniósł brew, nie pomijając w swej uwadze ostatnich słów Ryu, demaskujących jego buntowniczość dla samej buntowniczości.
Gość
Babą jagą wyłącznie z charakteru, czy przede wszystkim z wyglądu? - Uniósł pytająco brew i uśmiechnął się po raz pierwszy tak dosadnie jednym ze swoich szelmowskich uśmiechów. - Ty nie mógłbyś być kobietą, to pewne. Masz ostre rysy... Choć wybierając między kamieniem a kwiatem wybrałbym... kamień.
Gość
- Z charakteru, to pewne. z wyglądu także - wyrazista szczęka, usta, mogące rzucać ostre słowa, kły pomijając. Głębokie niczym dwie gorące jamy oczy.
Puścił mu oczko, co zsynchronizowało się w czasie z uśmiechem Ryu. Közi potrafił być uprzejmy. Nie był taki obecnie jednak po to, by udowadniać cokolwiek rozmówcy, a ze swej potrzeby.
- Dlaczegóż to?
Gość
Dlaczego? Dlatego, że kamień jest trwalszy. Kładąc obok siebie to zestawienie przyznaję, że wolę gładkość i szlif kamienia. Poza tym jest dużo droższy od kwiatu. Jest ze mnie po części materialista... - Przyznał po chwili ze śmiechem przy którym lekko unosiły się i opadały jego ramiona - Twój typ jest raczej chłodny i... i ostry. Jak te kamienie. Chociaż widzę także delikatność graniczącą z okrucieństwem. To wszystko zapisane jest w twej twarzy.
Gość
- Ja zaś odnajduję piękno w nietrwałości kwiatu. Należy go doceniać, nim zagaśnie. Poznać do głębi, by nie zniknął z oczu wraz z wiatrem, ofiarowując tym samym szok. Kamieniem można rzucić wielokrotnie - nic mu się nie stanie. Urwany płatek kwiatu daje do myślenia. Tak też jest z ludźmi.
Przymknął oczy, słysząc śmiech. Był jak gwałtowna, nieco raniąca, ale i kołysząca zmysły melodia. Cudowna w porównaniu do niezmiennej prawie ciszy. Z pewnością nie przerywanej jakąkolwiek radością.
- Ponoć jestem czułym draniem.
Uniósł kąt bladych ust w uśmiechu, szarmanckim i dystyngowanym, a przy tym chłopięcym.
Gość
Zamyślił się nad jego słowami. Kozi rzucał trafnymi spostrzeżeniami które w pewien sposób docierały do Ryu. Zastanowił się nad nietrwałością kwiatu i w duchu przyznał mu rację. - Czułym draniem...? Przyznam, że wyglądasz na takiego, Nieznajomy. - Uśmiechnął się tajemniczo i spojrzał w boczną ścianę lochu.
Gość
Jak Ryu mógł się domyślać, Közi nie potrzebował jawnego przyznania racji by wiedzieć, iż młodzieniec się z nim zgadza. Nic nie rzekł, nie wiedząc, czy jest to dobrym połączeniem, czy też złym. Nie zamierzał się zmieniać. Obarczył wzrokiem jego usta, wygięte w ciekawym kształcie sekretu.
Gość
Milczał przez dłuższą chwilę. Właściwie siedząc w takim miejscu można było albo milczeć albo mówić. Jego ciemniejsze, gładkie palce zaplotły się na brzuchu co nadało jego sylwetce zamyślonego wyrazu. W pewnym momencie wrócił spojrzeniem na mężczyznę z lokami na oczach - Zdradzisz mi swoje imię?
Gość
Nawet półsłowa, mianowicie świadomie przekazywane myśli, stanowiły pomiędzy kamiennymi ścianami wyrazistą mowę. Słysząc pytanie, oddalił się z wyrazu pustki do wyrazu pustki, oświetlonej iskrą dialogowego ożywienia, doprawdy nikłą.
- Nazywaj mnie Cieniem. - rzekł jedynie, nie poruszając się. Zdumiewająco ruchliwy był przy nim Ryu.
Gość
Cieniem...? Pasuje Ci. - Przyznał z półuśmiechem wracając do obserwowania kamieni. Obaj znajdowali się w swoistym cieniu. Mroku. Ryu jednak zdążył się do niego przyzywczaić. Położył się na podłodze i chwilę jeszcze myślał, ostatecznie zasypiając. Był po prostu zmęczony.
Gość
Közi doznałby silniejszych wrażeń, wychodząc z więzienia na niczym nie ograniczony, lżejszy, bo księżycem obsypany mrok nocy, aniżeli Ryu, który porę tę miał okazję oglądać tak niedawno. Zaskakująca była żywotność młodszego wampira, potrafiącego w jednej chwili mówić z dobrą artykulacją, by w momencie następnym zwyczajnie usnąć. Közi przyglądał się jego sylwetce, nie mogąc zasnąć. Targany był często irracjonalnym, wewnętrznym niepokojem, do niczego złego dla pobocznych jednak nie prowadzącym.