"Ludzie ze szkła. Dzieci łez. Potomkowie wojen, odziani w krwawy jedwab. (...) Tacy właśnie jesteśmy. I żyjemy tu od wieków... Wiecie o tym, Słoneczni? Okryci woalką maskarady przetrwaliśmy tysiące lat. Kolejne tysiąc przed nami. Zejdziesz z drogi, czy staniesz się częścią naszej krwawej układanki...?"
Gość
Miejsce dla samotnych osób, które chciałyby spędzić kilka godzin w towarzystwie pięknego hosta bądź hostessy, którzy wyjątkowo sprawnie odchudzą nas z... naszych grubych portfeli.
Włóczęgę po mieście zakończył jak zwykle w dzielnicy rozrywki - a gdzież by indziej? To tu, w stałym sobie miejscu wypatrywał przyszłej klientki, bądź też klienta. Rozpoczęty wieczór zapowiadał się względnie ciepło jak na tą porę roku, co sprzyjało większej liczbie napotykanych osób. Na dwie godziny był towarzyszem młodej studentki, tak jak się spodziewał nie był to zbyt wielki utarg, ale do ranka jeszcze wiele mogło się zdarzyć, a doświadczenie to właśnie mu podpowiadało. Bywał optymistą, a może i bardziej realistą - pesymistą czy marzycielem - wcale. Nie zamierzał samotnie spędzać wieczoru, nie byłoby sensu i opłacalności. Dał sobie jeszcze trochę czasu.
Offline
Zazwyczaj nie bywał w takich miejscach, zbyt łatwo można było się tu władfować w kłopoty, a tych miał już serdecznie dość. Jak i dosyć miał swoich znajomych, był po prostu zirytowany, wściekł na wszystko i wszystkich, cały ten świat. Oczywiście niczego nie było widać, szedł z jak zwykle neutralnym wyrazem twarzy. Bo co komu do jego emocji?
Podszedł do wyższego od niego mężczyzny, mając już dość samotnego spaceru, przeczesał lekko dłonią włosy.
Nieznajomy był wysoki, miał raczej surowy wyraz twarzy. Sam Ethan nie był pewien, co mu się w nim spodobało, ale to nie było ważne, po prostu chciał towarzystwa kogoś zupełnie sobie obcego.
- Witaj.
Odezwał się dopiero po chwili.
Ostatnio edytowany przez Ethan (2011-01-12 22:25:03)
Offline
Odczuwał cholerne znużenie, aż nie potrafił uwierzyć, że tego wieczora nie miał wzięcia. Dopiero po jakimś czasie został zaczepiony przez dość przystojnego mężczyznę. Czuł człowieczy zapach od niego, pewien stopień spokoju go ogarnął, chociaż całkiem możliwe, że w owej chwili trupa nie bardzo by rozróżnił bez bezpośredniego kontaktu. Przeszedł po nim spojrzeniem turkusowych oczu, posłał mu subtelny uśmiech bladawych warg. Mógł wzbudzać zainteresowanie.
-Witaj..
Odrzucił włosy niemal tak jak to czyniły kobiety po fachu.
Położył dłoń na jego ramieniu.
-Jak zgaduję potrzebujesz towarzystwa, którego z chęcią dotrzymam.
Oczywiście za opłatą - czego nie powiedział, a było czymś jasnym, samo za siebie mówiło kim mógł być - to w jaki sposób patrzył, ruszał się i mówił.
-Jestem Asjel.
Przedstawił się bardzo krótko, a zwykł swoim prawdziwym imieniem, nie tak jak jego znajomi po fachu - z pseudonimu.
Offline
Przyglądał mu się przez dłuższą chwilę, nie wiedział, jak się zachować, uśmiechnął się lekko, widząc, jak ten się porusza. Podobał mu się, fascynował swoimi ruchami, penymi swoistej gracji, pewności siebie. Spojrzenie jego oczu wprawiło go w lekkie zakłopotanie, którego oczywiście nie zamierzał okazywać. Nienawidził tego, chował głęboko w sobie.
Skinał głową na powitanie, patrząc na dłoń wędrującą na jego ramię. Zdarzało mu się handlować z prostytutkami w czasach, kiedy zajmował się dilowaniem, wtedy jednak było prościej. Tamte od razu przechodziły do rzeczy, jak zwierzęta, bez kszty gracji, dumy, jaką ten posiadał. Nie miał pojęcia, czego właściwie ma spodziewać się po hoście.
- Tak.
Tym razem w końcu się odezwał. Sam nie wiedział, czego chce. Mogą nawet pójść do niego i pozbyć się jego zapasów wina znajdujących się w barku. Po prostu nie miał ochoty siedzieć sam. Pieniądze go nie obchodziły, jak na jednorazowy wydatek mógł trochę 'zaszaleć'.
- Ethan... idziemy?
Spojrzał znów w jego oczy z lekkim uśmiechem zdobiącym delikatną twarz.
Offline
Kolor źrenic mógł trochę zastanawiać, ich jasność bądź też intensywność. Zwykł tłumaczyć to wymyślnymi i kolorowymi soczewkami, cóż to było najwłaściwsze. Przesądzony był już wieczór, właśnie zyskał towarzysza i klienta do tego.
-Prowadź zatem, lecz prosiłbym w tej okolicy.
Dodał momentalnie ostatnie słowa, owe miejsce było bardzo bliskie jego zawodowi. Do tych miejsc zobowiązał się uczęszczać.
Interesowało go również jedno - na ile czasu zechce mężczyzna jego towarzystwa. Godzina, dwie, czy dłużej?
Offline
Zmyślił się, rozglądając się. Już nigdy nie będzie czuł się pewnie w takich okolicach, nieprzyjemnie mu się kojarzyły. Dla tego też zazwyczaj ich unikał, nie znał niemal zupełnie tego miejsca, trudno mu było się tam odnaleźć. Widział co prawda szyld jakiegoś hotelu, nie wydawał się jednak zbyt zachęcający, przypominał mu raczej zapuszczoną melinę. Choć może był uprzedzony?
Dalej majaczyło mu coś wyglądającego bardziej zachęcająco, choć to mógł nawet nie być hotel. Skierował się trochę w stronę swojego auta.
- Wolałbym pojechać do mnie... zupełnie nie znam tego miejsca.
Odpowiedział. Po jego tonie dało się poznać, iż jest skłonny zmienić zdanie, choć nie czuje się tam zbyt pewnie.
Offline
-Sądzę, iż warto wpierw się rozejrzeć, dopiero później myśleć o towarzystwie z hostem.
Przewrócił oczami, miał swe żelazne zasady i nie zamierzał ich łamać nawet dla własnego kaprysu czy z powodu znudzenia.
Dał mu do myślenia, jeśli mężczyzna nie zdecyduje się na nic konkretnego w tym miejscu nie będzie mowy o dalszym wspólnym czasie.
Lubił stawiać na swoim, więc wyczekiwał teraz odpowiedzi, takiej jaka go zadowoli.
Offline
Westchnął, on był pewien co do miejsca. Lubił swoje spokojne cztery ściany. Nie chciał jednak odchodzić sam, nie miał ochoty na samotny wieczór. Przyglądał mu się przez chwilę, każdy hałas w okolicy go drażnił.
- Dobrze więc, prowadź. Znasz to miejsce lepiej ode mnie.
Nie zamierzał się tłumaczyć, czekał, co host zrobi. Czy ruszy, czy zrezygnuje z wykonania swojej usługi. Co do której nawet mężczyzna nie był pewien. Po prostu nie chciał być sam.
Offline