"Ludzie ze szkła. Dzieci łez. Potomkowie wojen, odziani w krwawy jedwab. (...) Tacy właśnie jesteśmy. I żyjemy tu od wieków... Wiecie o tym, Słoneczni? Okryci woalką maskarady przetrwaliśmy tysiące lat. Kolejne tysiąc przed nami. Zejdziesz z drogi, czy staniesz się częścią naszej krwawej układanki...?"
Gość
Wykorzystał ten moment, gdy się od niego oderwał i silnym pchnięciem zrzucił go ze swych bioder nie dbając nawet o to, że zrzucony mężczyzna uderzył swą głową o ścianę. Odsunął się w kąt pomieszczenia osuwając się po ścianie do przysiadu, gdyż zaczynało mu się kręcić w głowie od nagłego ubytku krwi. Złapał dłonią za swoją szyję ze wściekłością mierząc postać mężczyzny.
Gość
Było mu wszystko jedno, czy odczuje teraz ból, czy też większe ukojenie. Liczyło się ciepło, przepływające przez jego żyły. Mgliste obrazy z przeszłości Ryu, najważniejsze myśli jego życia docierały do Cienia stłumione, sugerując pewne zbieżne z nim samym zależności. Przymknął oczy, spozierając w nieregularną powałę.
- Dziękuję. - wydarło się głębokie, głuche, niskie spomiędzy zakrwawionych warg, niedbale rzucone, ale i szczere.
Po tym zamknął oczy z półprzytomnym uśmiechem w kącie ust, zapadając w półstan.
Gość
Słysząc słowa jego podziękowania prychnął lekceważąco. Bezczelny typ. Bierze coś siłą i jeszcze za to dziękuje. Omiótł jego usypiającą sylwetkę wzrokiem i zamyślił się nad tym co czuł podczas ugryzienia. Jakby właśnie zamieszkał wewnątrz jego żył, wewnątrz nie bijącego już serca. Odrzucił te myśli i nie zasnął, jedynie oparł się o ścianę. Nie chciał znów ryzykować utratą krwi.
Gość
Prychnięcie dotarło do jego dumy, wprawiając ją w szampański nastrój, mocniejszą o złośliwość. Jedynie zdawał się spać, podczas, gdy delektował się smakiem życia. Nie był to smak ludzki, należał jednak do stosunkowo młodych przy porównaniu optymistycznym. Mógł wszak nie otrzymać niczego. Od pory ugryzienia po umyśle Złotookiego stąpało wspomnienie penetracji. Czerwień życia, puls wściekłości. Otchłań zwątpienia, nagle przezeń wybudzona... Wszystko to krążyło na wpół sennie pośród nienazwanych myśli.
Gość
Przez dobrych kilka godzin tkwił w zamyśleniu czując jak rana sama się zabliźnia. Było to naturalnym objawem dla tej rasy. Wciąż pogrążony był w refleksji myśląc o wszystkim i patrząc bezwiednie w stronę urodziwego bezczelnego Krwiopijcy. Po tych kilku godzinach poczuł się bardzo słabo ze względu na braki w krwiobiegu. Chciał odwdzięczyć mu się tym samym, jednak nie był głupcem, wiedział dobrze jak silny był wampir, kiedy był słaby. Więc jaka jest obecnie jego siła? Postanowił wymyślić jakiś plan, by zdobyć krew. Plan, który układał sobie w głowie po kolei.
Gość
Godziny w tym miejscu płynęły niczym rozleniwione, aczkolwiek dezorientująco sprawne sekundy - zwłaszcza dla nieprzywykłych. Közi czuł na sobie wzrok młodszego krwiopijcy, kierowany nań z pewnością niecelowo. Mógł być niespodziewanie agresywny i silny, gdy ktokolwiek ważyłby się zasmakować jego krwi.
Nie przetrzymuje się tu ludzi. Nie możesz nikogo przemienić, Ciemnooki. Niedługo pić będziesz ze strażnika. Skołują Cię pozostali, zawsze będący w pogotowiu. Ze mnie pić nie radzę, jeśli pragniesz dożyć swych dni. - rozległo się echo wyraźnych słów, kierowanych wyłącznie mentalnie ku Ryu.
Gość
Masz czelność czytać mi w myślach i odpowiadać na nie nie używając słów...? - Odezwał się po chwili chłodnym i rozdrażnionym głosem, który był taki jedynie powierzchownie. Ryu nie miał się na co złościć. Był raczej zobojętniały - Potraktowałeś mnie jak ofiarę. Wyrządziłeś uszczerbek na i tak nadszarpanej dumie... Za kogo się masz Długowieczny, że tak właśnie czynisz? Kim ty u diabła jesteś?! - Jego podniesiony głos rozległ się po celi nieprzyjemnym brzmieniem. Był nieco zachrypnięty, męski i gładki, jeśli tylko głos może być gładki.
Gość
Myśli młodszych często same dobiegały do potężniejszych umysłów. Miało to miejsce zwłaszcza w pomieszczeniu, w którym od dawna nie dało się słyszeć nowego piętna mentalnego tak blisko. Przechylił nieco głowę, odgarniając tym ruchem siłą grawitacji część włosów z oczu. Spojrzał w źrenice Ryu, odpowiadając od razu, ostrą, szorstką myślą:
Cóż zrobiłbyś na mym miejscu? Zlitował się nad Dzieckiem, nie znając go nawet? Krew Twoja jest moją i od zawsze do końca do mnie należeć będzie. Jam jest Twój Ojciec. Bliski Diabłu, jeśli tak pragniesz myśleć.
Uniósł prowokacyjnie jedną z brwi.
Gość
Znów parsknął w oburzeniu. Szczyt arogancji. Nazwał siebie jego ojcem, a nie był nawet Najstarszym z Krwiopijców. Ryu przymknął powieki w czym dało się zauważyć tłumioną złość - Więc będziesz ze mnie spijał krew i karmił się mną jak prosięciem? - Zapytał unosząc na niego błyszczące w ciemnościach oczy. - Nie masz do mnie szacunku? - Zapytał gniewnie i westchnął dmuchając w swą grzywkę co było oznaką młodzieńczej duszy ukazującej obojętność.
Gość
Nie musiał się tłumaczyć, by udowodnić swe racje. Udowodnione miały zostać po dłuższej rozmowie, którą z pewnością przeprowadzą, jeśli zdani będą na swe towarzystwo, tudzież przy zaczerpnięciu przez Ryu wiedzy z innych źródeł. Powszechnie wiedziano, iż Jego Utracona Miłość nie przemienia ludzi. Najwyraźniej Ciemnooki nie był poinformowany... Zbuntowany. To tłumaczyło jego obecność w lochu.
Jeśli zasłużysz, powściągnę się. - przekazał mu z szarmancją umysłu. Wzrok Starszego, utkwiony w Ryu, lustrował go z uwagą. Sam Starszy był najzupełniej poważny.
Gość
Zamilkł i odwrócił wzrok wbijając go w ścianę obok siebie. Nic więcej już nie powiedział ukazując po raz kolejny objawy swego buntu, który był w tym przypadku dziecinny i rozbrajający. Objął się ramionami gładząc je spokojnymi ruchami usiłując nie zwracać uwagi na tajemniczego towarzysza z więziennej celi.
Wiadomym było iż wiedza Ryu na temat monarchii nie była zbytnio obszerna. Wiedział jak wygląda Najstarszy i jaki "jest". Czytał co nieco o członkach rodziny królewskiej, ale zwykle nie wiele z tak przejrzanych książek zapamiętywał.
Ogarnęło go zmęczenie. - Jeśli mnie dotkniesz, obiecuję, że tego pożałujesz. - Zagroził mu z powagą na twarzy, kładąc się na ziemi i otulając ramionami. Tylko tyle mógł zrobić. Odwrócił się doń plecami spoczywając głową w kierunku ściany.
Gość
To, iż był bunt owy dziecinnym - wyraźna dojrzałość Złotookiego powinna Ryu uświadomić. Iż rozbrajający - oczywistym było dla sędziwego wampira, bardziej żywotnego, aniżeli dotychczas w więziennej celi. Mógł wszak zachować się jak na początku, niezależnie od płynącej w jego żyłach, ciepłej krwi. Zdumiewające, że Ryu nie spodziewał się, z kim ma do czynienia - o uszy każdego prawie bowiem obiła się wzmianka na temat przekleństwa rodu, skondensowanego w jednej personie.
Widząc jego powagę, nie wstrzymywał ludzkiej reakcji w nieludzkim, upiornym wykonaniu. Począł się śmiać, rozpoczynając od tonu niskiego, przez coraz to głębszy, aż to męskiego, podłego chichotu.
Gość
Zmrużył oczy, sprowokowany. Ryu był zdecydowanie paliwodą dającym się łatwo sprowokować. Zerwał się i szybkim krokiem pochodząc do swego towarzysza z lochu, mocno złapał go palcami za szyję, patrząc mu prosto w oczy wściekłym spojrzeniem - Zamknij się... - Wycedził przez zęby wbijając mu dłuższe, ostro zakończone paznokcie w szyję. Ten śmiech podziałał na niego jak płachta na byka.
Gość
Ryu, będąc sobą, dostarczał marzącemu o śmierci, bajronicznemu krwiopijcy, niezłej rozrywki. Miłym zrządzeniem losu była możność wykpienia kogokolwiek, a przy okazji i spojrzenia na niebrzydkie oblicze, wykrzywione w dziecinnym gniewie. Közi śmiał się dalej, choć przy wbiciu paznokci jego głos nico ochrypł, stając się bardziej ponurym. Prowokował go do zadania sobie większej krzywdy, spojrzeniem szydząc z pozornie uprzejmym dystansem.
Gość
Wbił paznokcie jeszcze mocniej w jego szyję, aż samemu dziwiąc się, że chowa w sobie tyle siły. Zmierzył go spojrzeniem chłodnych oczu i w akcie złośliwości, chęci zemsty i odebrania choć części dumy, przycisnął go do zimnej ściany i z agresją wgryzł się w jego tętnicę. Zamarł w ten sposób i nie odbierając ani kropli krwi, odsunął się od mężczyzny z wściekłością na twarzy.