Ryu - 2010-12-13 15:51:08

http://farm4.static.flickr.com/3236/2979002825_c2bcfef3ae_z.jpg


Ten stojący na uboczu wśród bagien i pól dom ma swoją historię. Dla przeciętnego śmiertelnika może zdawać się on opuszczony... Czy jednak rzeczywiście taki jest?

Kanapa w hallu:

http://farm1.static.flickr.com/128/337324941_01b455d060.jpg



Pokój muzyczny:

http://imghost.1x.com/33803.jpg


_____________________________

Wdychając woń śmierci i staromodnych perfum, a także czegoś co kojarzyć się mogło ze starą, pożółkłą książką a tym samym z przemijaniem jechał nie zatrzymując się nawet na moment. Kłusem dotarł przed drzwi starej willi w której mieszkał i zeskoczył z konia czekając, aż to samo zrobi Najstarszy. - Poczekaj moment... - Powiedział znów zapominając o tytułowaniu i odprowadził konia na wzgórze, gdzie była szopa w której trzymał tego i jeszcze dwa inne. Wrócił do niego po niespełna sześciu minutach i eleganckim gestem kontrastującym z niechlujnym wyglądem budowli, zaprosił do środka.

Kamijo - 2010-12-13 16:03:28

Istotą magii zrujnowanej posiadłości było to, że przedstawiała się ona obserwatorowi o każdej porze dnia, nocy, roku - inaczej. Przywodzić mogła na myśl szaleństwo, by chwilę potem stanowić prozaiczny symbol banału. Zszedł z konia, wzrokiem lustrując wejście do domu. Nie rzekł nic na kolejny nietakt, choć wypłynęła zeń fala karcącego chłodu. Czekając na Ryu, zbliżył się do wejścia. Zaproszony, wkroczył do wnętrza domostwa, palcami muskając po drodze szorstką cegłę. Rozejrzał się dyskretnie, jedynie ruchem oczu.

Ryu - 2010-12-13 16:09:39

W środku było chłodno i brudno. Wszędzie porozbijane były kawałki okien, które od wewnętrznej strony zabite były deskami. Również meble wyglądały, jak gdyby przez dom przeszło tornado. W całym domostwie jedynie sypialnia, salon i jadalnia wyglądała znośnie. Zapalił zapalniczką jedną ze świec i podał ją Kamijo, chyba jedynie z przyzwyczajenia i wygody, gdyż z pewnością starszy wampir widział dobrze w ciemnościach. Od czasu do czasu między nogami przebiegały szczury. Ryu przeszedł do schodów na których usiadł i przyglądał się w milczeniu postaci obserwującego Kamijo.

Kamijo - 2010-12-13 16:15:19

Jakże innymi były te komnaty od wnętrze pełnego przepychu, Szklanego Zamku. Tam, gdzie Kamijo zwykł widzieć idealnie dopracowane meble z najdroższych materiałów, zatem w rogach pokoju, pod ścianami, teraz widział spróchniałe drewno pokryte kurzem. Podczas, gdy jego meble nie nosiły wspomnień, będąc pięknymi, acz martwymi jak on sam - te tutaj chyliły się ku upadkowi, nadal zacięcie stojąc, po brzegi wypełnione dziejami życia. Duszna atmosfera zdawała się nabrzmiewać z każdą chwilą, w której żył właściciel domu. Dzierżąc świecę, przesuwał się od miejsca do miejsca. Na idealnie gładkich, bladych palcach zagościły ciemne smugi, na jasnej twarzy zaś wyraz skupienia i kontemplacji. Niekiedy palce jego drgały niezapowiedziane, jak gdyby czymś podpalane.

Ryu - 2010-12-13 16:22:10

To wszystko było prawdą. Ryu nigdy nie wymieniał swych mebli. Choć także bardzo długo o nie nie dbał. Być może teraz byłyby w lepszym stanie, aniżeli stanowiąc pożywkę dla korników i składowisko kurzu.
Obserwował go niezwykle dokładnie. Zastanawiał się nawet co pomyśleliby jego podopieczni, gdyby zobaczyli w jego domu Najstarszego. Uznaliby go pewnie za zdrajcę i mimo przewagi siły, pewnie by go zabili. Kto wie, czy już teraz go nie obserwowali... Ryu poczuł chłodne opuszki lęku na swym karku, jednak jego wyraz twarzy się nie zmieniał. Wciąż był skupiony na postaci jasnowłosego. Chłodny choć tlący w sobie iskrę młodzieńczej żywotności. A gdyby go tak... zabić? - pomyślał mrużąc lekko oczy. Ułożył w głowie plan morderstwa, choć jedynie nad nim dumając. Wiedział, ze nigdy nie wejdzie on w życie. Jeśli nie świadomie to z pewnością podświadomie był o tym przekonany.

Kamijo - 2010-12-13 16:29:45

Choć skupiony był na skrawkach wspomnień, jakie odbierał poprzez dotyk, a zatem i umysł, czujny pozostał na wszystko wokół. Nawet śpiąc - co czynił niezwykle rzadko - nie oddawał się wypoczynkowi w pełni. Gdyby nawet pragnął, nie był do tego zdolny. Refleksje, głosy, westchnienia, łzy, zapach wzburzonej krwi - wszystko to odbijało się echem po umyśle Najstarszego, nawet wtedy, gdy nie dotykał.
A gdyby go tak... zabić? - wkręciła się myśl kolejna, smakująca chwilą obecną. Głos Ryu. Pieczęć indywidualnego umysłu.
Słyszę kroki. - przekazał mu, potwierdzając lęk. Gałęzie, przykryte białym puchem uginały się pod stopami hordy buntowników. Odczuli obcą obecność, uprzednio mając na celu porozmawiać z przywódcą. Odwrócił się do Ryu i uśmiechnął - niefrasobliwie, chłopięco-kobieco, figlarnie niemal. Prawie niewidocznie, jak gdyby uśmiech był jedynie grą cieni.

Ryu - 2010-12-13 16:36:29

Słysząc słowa Najstarszego i przysłuchując się w trzeszczące gałęzie, poczuł jak jeży mu się włos na karku. Jego oczy momentalnie się poszerzyły. Wyglądał teraz jak wystraszone dziecko nie wiedzące jak uciec przed karą, która nieubłaganie nadchodzi. Zerwał się na równe nogi i pobiegł schodami na górę, na swą galerię, z której wpadł do zniszczonej łazienki otwierając okno. Jedyne okno w całym domu, które nie pozbawione zostało szyby ani nie zostało zabite deskami. Czuł się zdemaskowany, widząc zbliżających się buntowników.

Kamijo - 2010-12-13 16:45:18

Spozierał na przerażenie Ryu ze stoickim spokojem, jak gdyby nadal mierzyli się wzrokiem na polanie. Lęk przyprawiał metafizyczną część jego żądzy o doznanie nasycenia i rozkosznego podrażnienia zarazem - niezależnie od tego, czy był to lęk ludzki, wampirzy, czy też demoniczny. Czekał na buntowników tam, gdzie stał, ruchem dłoni poruszając stare drzwi, by się otwarły. Odłożył świecę, spozierając przed się. Na moment grupa zatrzymała się, objęta niewidzialną barierą lodu. Znacznie mniej już pewni, wkroczyli do domu z sykiem. Jakie też wrażenie wywarł na nich androgyniczny osobnik o zapachu potęgi?

Ryu - 2010-12-13 16:50:59

Widząc, jak grupa wchodzi do domu i słysząc ich także, westchnął głęboko w głowie mając kompletny chaos. Nagle rozwiał strach przemawiając do siebie w duchu - Boisz się swych własnych lalek, lalkarzu?
Zszedł ostrożnie na dół uprzedzając swe przybycie skrzypieniem desek na górze. Widząc zebrany przy drzwiach tłum, owiał ich spokojnym, chłodnym jak zawsze spojrzeniem posyłając je także w stronę "skrytego" za drzwiami Kamijo. Schodził dumnie po schodach niczym panicz w swym królestwie ścierając wilgotne drewno ostrą częścią sygneta, który lekko o nie stukał. Wciąż milczał, mimo, że tłum wymieniał spojrzenia, zdezorientowany.

Kamijo - 2010-12-13 16:58:57

Ryu swym przemyśleniem zyskał ułamek szacunku, który w całości utracił w oczach Kamijo, uciekając przed swymi poddanymi. Kimże był przywódca Klanu Ciernia, jeśli nie tchórzem, szukającym sposobu na życie? Ciemnooki wpisywał się w schemat, choć nie należał do nierozgarniętych życiowo idiotów, gnijących w lochach pałacu. Władca odpowiedział na spojrzenie Ryu ironią - oto skłonny do dialogu, obserwujący go z pozycji dziecka mężczyzna teraz zyskiwał pozór swego ego.
Zbliżył się o krok, stając przed tłumem parszywych stworzonek, nie mających na tym świecie niczego, prócz nieścisłej idei oraz niedojrzałego gniewu. Przeciągnął wzrokiem po każdym z kolei, co starszym przypominając, iż ich serca mogą jeszcze walić z przerażenia.

Ryu - 2010-12-13 17:11:47

Zszedł całkowicie ze schodów ignorując spojrzenie Kamijo, który pożegnał dziecko i powitał mężczyznę w Ryu. Musiał ochłonąć, by jego dusza się przeistoczyła. Sam tkwił gdzieś pomiędzy dzieckiem a mężczyzną. Wciąż był wszakże zbuntowanym młodzieńcem.
Czas zdawał się stanąć w miejscu. Ryu niczego nie tłumaczył, a tłum stał osłupiały ciskając gniewnymi spojrzeniami w stronę Najstarszego wampira. Czarnowłosy zrobił krok do przodu, samemu nie wiedząc czy kolejny gest uczynił w podświadomości, czy też nie. Po prostu bezwiednie zrobił krok w stronę tłumu, odpychając postać złotowłosego mężczyzny na bok niesamowitą siłą z której sam nie zdawał sobie sprawy, by zasłonić go przed tłumem, który w tym samym momencie ślepo się na nich rzucił nie oczekując wyjaśnień.

Kamijo - 2010-12-13 17:18:55

Widząc go po raz pierwszy, poznając jego dom wiedział, iż nie jest to łatwy do opieki poddany. Wiedział o Ryu więcej, aniżeli temu mogło się zdawać. Wiedział też, iż nigdy tak naprawdę mężczyzna ten nie dorośnie - będzie tkwił między swymi marzeniami a brutalną rzeczywistością, w której zmuszony jest je kryć.
Odepchnięty, cofnął się o dwa kroki. Nikłą reakcję w porównaniu z siłą ciosu tłumaczył fakt, iż organizm Najstarszego był nie tylko sędziwy, ale i od urodzenia stanowiący jedność z duszą. Czując bliskość młodych pcheł, wykazał się porywczością, odwracając się z mgnieniem sekundy wokół własnej osi. Złotemu błyskowi włosów towarzyszył płynny szkarłat, obijający się strugą o powietrze. Stanął twarzą w twarz z Ryu, w dłoniach podnosząc dwa serca. Jasne oczy pociemniały do bezdennego granatu. Dopiero wówczas ciała zabitych miały okazję opaść, przemieniając się w popiół.

Ryu - 2010-12-13 17:24:24

Spojrzał na serca w dłoni Długowiecznego a w jego oczach malował się szacunek, który tak usilnie próbował skryć. Ocknął się dopiero, gdy jeden z rebeliantów wgryzł się w jego szyje szarpiąc ją jak wściekłe zwierzę. To obudziło w Ryu ducha walki. Sam nie znał swej siły, praktycznie prawie w ogóle jej nie używając. Szarpał, kąsał i drapał swych przeciwników niszcząc ich może nie tak skutecznie i szybko jak Kamijo, ale jednak był w stanie to robić, mimo, że wnętrze jego domu stało się polem walki. Dopiero teraz zdał sobie w pełni sprawę z tego, że walczy po stronie Monarchii.

Kamijo - 2010-12-13 17:35:04

Nie umknął uwadze Jego Utraconej Miłości błysk szacunku w głębokich oczach kilkuwiekowego wampira. Zachowanie rebeliantów dobitnie świadczyło o ich dzikości i nieprzystosowaniu do świata. Mieli w sobie coś, co było słabym punktem rasy lykantropów: bezmyślny szał, do niczego nie prowadzący. Żyli chwilą obecną, nie bacząc na naukę nocy wczorajszej, ani też zagadkę jutrzejszą. Opuszczone serca spróchniały, nim dotknęły ziemi. Towarzysząc mu, jednym spojrzeniem paraliżował, drugim zaś niszczył. Niedostrzegalnym zaciśnięciem palców pozbawiał zdziwioną świadomość ciała. Liczba przeciwników malała, w finale do jednego. Stanął przy Ryu, mierząc go spojrzeniem. Do przywódcy klanu należało wbicie "ostatniego gwoździa" w syczące usta rozedrganego bękarta.

Ryu - 2010-12-13 17:41:49

Spojrzał na ostatnie z ciał, które wciąż się wiło jakby podświadomi próbując ucieczki. Skrzywił się i jednym ruchem dłoni wyciągnął zza paska nóż, którym dobił ostatniego ze swych podopiecznych upuszczając jego ciało na ziemię. Zrobiło się cicho. Słychać było tykanie zegara w jadalni i szelest wiatru. Jego podłoga usłana była obróconymi w popiół ciałami Krwiopijców. Gotów był ponieść konsekwencje swych wcześniejszych czynów. Zrozumiał, choć głośno z pewnością by się do tego nie przyznał. Obrócił nóż i trzymając za jego ostrze podał go Najstarszemu. Wciąż tkwiła na nim gęsta krew wampira. Ukląkł przed nim i pochylił swą głowę czekając na ostateczny cios. Był wszakże ich przywódcą.

Kamijo - 2010-12-13 17:48:22

Uwieńczeniem skromnej symfonii sprawiedliwości był potępieńczy krzyk ostatniej z ofiar, tej, która najzacieklej walczyła przeciwko swemu niedawnemu panu. Jeśli łączyłaby członków klanu prawdziwa jedność, szukaliby wzajemnie dialogu, nie zaś pomsty za zaprzeczenie regule. W jednej chwili gotowi byli oddać za Ryu swoje życie - czy naprawdę? - by w drugiej podnosić na niego ręce. Widząc skruchę mężczyzny, skrytego w ciele młodzieńca oraz chłopięcej duszy, nic nie rzekł. Nie odebrał sztyletu, splamionego zdradziecką krwią. Stał prosto, dumnie, z uwagą w oczach oraz wybaczeniem, które czekało na uniesiony wzrok nawróconego ku rozsądkowi krwiopijcy.

Ryu - 2010-12-13 17:56:16

Milczeniem obdzierasz mnie z dumy - Powiedział w końcu nie odwracając wzroku w jego stronę. Byłby rad mogąc umrzeć wraz ze swymi podopiecznymi. Duma była dla niego ważna. Choć sam się jej zrzekł uciekając przed swym klanem. Westchnął głęboko przymykając powieki, jakby w zamyśleniu. W jego głowie odbijał się krzyk ostatniego z poległych. Czy żałował...? Nie łączyło go zupełnie nic z członkami klanu poza ideami, które wyznawali. Z wewnętrznej złości wbił sztylet w podłogę, zagryzając dolną wargę. Czuł, że okrywa go hańba.

Kamijo - 2010-12-13 18:03:26

Milczenie nie przerwało się, nie znając litości samo w sobie. Monarcha pewien był każdej ze swych decyzji. Zobowiązał się utrzymać Ryu przy życiu w chwili, w której zezwolił mu na stosunkowo swobodny dialog ze sobą. Bez głupiego oporu słuchał wszystkiego, co Władca miał mu do przekazania. Czy ideały, podług których prowadził zgraję buntowników, były więc silne? Odpowiedź była oczywista. Nie dla nich samych Ciemnooki się buntował. Buntował się dla buntu, dla samej tylko formy. Hańba była karą gorszą, aniżeli śmierć. Z zewnątrz niedługo potem do środka wkroczyli królewscy strażnicy. Przytrzymali niedawnego przywódcę klanu, silnie kierując go do pionu. Kamijo nadal stał, niewzruszony. Pragnął wtrącić go w samotności do lochu, by przemyślał swoje postępowanie i mógł rozpocząć nowy żywot. Czy lepszy, miało się okazać.

Ryu - 2010-12-13 18:09:23

Został w tej pozycji aż do przybycia strażników. Dopiero, gdy przywrócono go do pionu, spojrzał w oczy Najstarszego, gdy w jego własnych zagościła czarna przestrzeń. Zdawał się być w tym momencie zobojętniały i pozbawiony idei, którą sam zabił, zabijając swych podopiecznych. Gdyby ktokolwiek chciał zajrzeć wgłąb jego umysłu mógł usłyszeć jedynie odgłosy wojny i świszczący wiatr. Nie było w jego myślach żadnych słów.

Kamijo - 2010-12-13 18:15:05

Oczy Przedwiecznego na powrót były jasnymi punktami, dryfującymi w głąb duszy przy wymianie spojrzeń. Nie mogło ich spotkanie zakończyć się bez jakiegokolwiek skutku. Skutek fortunnie pokrywał się z oczekiwaniami Króla. Spozierał na odbierane domowi, półżywe w rzeczywistości ciało, gdy oddalało się z pomocą strażników w kierunku lochów zamku. Ryu miał zostać zamknięty w głuchej, samotnej, kamiennej celi. Sylwetka Potomka Róży rozmyła się, powracając na swe włościa. Nie był to ich ostatni dialog.

[z tematu obaj]

Victor Zuna - 2010-12-28 16:10:23

Victor lubował się w dziwnych miejscach. Tajemnica, piękno... tak, to przyciągało młodzieńca bardziej niż jakakolwiek materia żywa. Wolał to, co umarłe i zapomniane, uważając, że wówczas dopiero człowiek jest w stanie dostrzec prawdziwe życie. Co prawda, minione, jednakże nadal niesamowicie intensywne. Możliwe, że poniekąd wiązało się to z zasadą zauważania wagi tego, co zostało przez nas utracone.
Spokojnym krokiem zbliżył się do budowli, a uśmiech pełen eterycznej subtelności przyozdobił androgeniczną, rozkoszną twarz młodzieńca. Ciemne włosy, pieszczone podmuchami wiatru, co rusz przysłaniały jego oblicze, jemu samemu nie stanowiąc problemu czy przeszkody.
Czy mógł wejść? Nie sądził, aby ktoś miał coś przeciwko, tak symboliczne miejsca zostają zapomniane raz na zawsze. Zbliżywszy się ku drzwiom, zerknął przez ramię jakby w cichej obawie bycia dostrzeżonym, zauważonym.
Nacisnął klamkę i wkroczył do środka, stawiając kolejne kroki niesamowicie ostrożnie. Nawet jego delikatny dotyk mógł zniszczyć piękno miejsca, jego zapomniany już wdzięk czy tchnienie życia, które odeszło.

Masa - 2011-01-02 13:13:30

Podłoga uginała się z cichym skrzypnięciem pod nogami długowłosego młodzieńca, dając znać o czyjejś obecności istocie która znajdowała się dosłownie pod nią, a więc w piwnicy. Istota ta spała głębokim snem, jakby nigdy nie miała się już obudzić. Podświadomością jednak pilnowała kroków młodzieńca, by w każdej chwili móc przerwać chłodną i mroczną woalkę snu, która spoczywała na jego duszy.

Victor Zuna - 2011-01-02 20:07:46

Rozkoszował się pozorną samotnią, w którą wnikał każdym krokiem. Takie miejsca - w pełni odcięte od współczesnego świata, zamknięte w objęciach ciepłej, wiecznej nocy - budziły jego uśmiech, wewnętrzną radość, którą zwykł kryć w duszy, a uwalniać tylko na parkiecie.
Nie widząc ani krzty życia, żadnego jego śladu, przenikał niczym zapomniana dusza między kolejnymi pokojami, kierując się ku jednemu, w którym winien być zamknięty żywot rodziny - salon. Tam organizowano wszelkie spotkania rodzinne, to tam spędzano wspólne popołudnia. Lubił wyobrażać sobie, że siedzi na kanapie z własną rodziną, która zapomniała go... Zniknęła.
Wszedł do upragnionego pomieszczenia, omiatając je spokojnym, choć nieco krytycznym spojrzeniem, które pozbyło się swej surowej barwy, gdy tylko w głowie pojawiło się stwierdzenie szepczące o pięknie miejsca, w którym się znalazł. Było wręcz idealne, takie jakiego pragnął. Usiadł na starej, kanapie przesiąkniętej zapachem wilgoci. Położył swą dłoń na podłokietniku, odchylając głowę w tył, rozkładając się wygodniej.
Pozwolił sobie na rzecz niebywale prywatną, intymną. Zniknął swych marzeniach, wyobrażeniach i myślach. Zamknął oczy, odgrodził się od świata zewnętrznego, znikając w swym własnym, osobistym. Gdyby zdawał sobie sprawę z obecności kogokolwiek, nie uczyniłby tego.

Masa - 2011-01-02 20:39:40

Drgnął nieznacznie czując jak bliskość nieznajomego się zwiększa. Był teraz dosłownie nad nim, gdyż Masa spał w drugim pomieszczeniu piwnicy, całkowicie opuszczonym i zamieszkałym przez szczury, które od czasu do czasu wychodziły także na pokoje.
W salonie natomiast panował nieco większy porządek niźli na korytarzu. Meble stanowiły całość, były tylko zakurzone, czasem pokryte pajęczyną. Ale nie połamane jak miało to miejsce na hallu. Nad kominkiem wisiało lustro w którym odbijał się portret ślubny dwojga małżonków. Śniadoskórego mężczyzny i jasnowłosej kobiety.

Victor Zuna - 2011-01-02 21:12:18

Nie wyczuwając niczyjej obecności, pozwalał sobie na słodkie chwile zatracenia. Jego kompletnie zrelaksowana twarz wyrażała słodką błogość, a on sam trwał w spokojnym oddechu. Po chwili jednak otworzył oczy, spoglądając uważnie na lustro. Portret zaintrygował go.
Wiedziony ciekawością nowego znaleziska, powstał ze swego miejsca, kierując się ku niemu - cicho, powoli, jakby w obawie przed zbudzeniem nocy. Przyjrzał się kobiecie, uśmiechając się subtelnie. Głębia jej oczu była tak samo kusząca jak kosmyki jasnych włosów. Następnie przeniósł swój wzrok na mężczyznę... Czemu w każdym z nich doszukiwał się cech tancerza? Niewątpliwie postura sportretowanego nieznajomego szeptała o jego zdolnościach tanecznych, choć często ocena była mylna. Wystarczył sposób stania - wyprostowane plecy, tworzące z biodrami równą linię. Sam Victor posiadał wiele wypracowanych cech, nad którymi nie panował. Prezentował je nawet teraz, kompletnie nieświadomym.
- Gdzie dziecko...?
Szepnął w cichym zastanowieniu. Wyglądali na szczęśliwych, szczęście daje ciągłość rodu, więc potomek. Czemu nie uwieczniono go na portrecie? Portret ślubny..., jednakże magia macierzyństwa szeptała nawet w takowych dziełach.

Masa - 2011-01-02 21:22:55

W całym domu w istocie było wiele obrazów, które uchwyciły właśnie tę parę. Mniejszych i większych, ślubnych czy też po prostu rodzinnych choć na żadnym z nich nie było dziecka.
Jego obecność nie była tylko przebłyskiem w śnie jasnowłosego. Była ciągiem przebłysków, które zmusiły go do powstania z długotrwałego snu. Otworzył nasycone nieznacznie czerwienią, duże ślepia którymi przemknął po suficie jakby dopatrując się tam obecności intruza. Podnosząc się z trumny i ściągając z siebie pajęczyny, prawie bezszelestnie opadł na posadzkę powolnymi krokami zmierzając w kierunku schodów, które poczęły cicho skrzypieć mimo niedosłyszalnych kroków blondyna.

Victor Zuna - 2011-01-03 10:28:44

Dźwięk, który dobiegł uszu tancerza, wzbudził iskrę w jego spojrzeniu. Nie wierzył, że kogoś tutaj zastanie, dlatego też istotę stąpającą po schodach w myślach określił mianem ducha. Lubował się w zjawiskach paranormalnych, dostrzegając w nich pewien pierwiastek siły większej niż ludzka - niedokończonej śmierci. Jakże prymitywne i nieco aroganckie było człowiecze myślenie... Pojmowali umieranie jako swą naturę, gdy ono stanowiło tajemnicę znacznie bardziej dostojną i wspaniałą, nie możliwą do stałego związania z plugawym istnieniem ludzkim.
Zwrócił swój wzrok ku wejściu do pomieszczenia, mrużąc oczy w niemym zastanowieniu. Bywają duchy dobre i złe... Jaki więc jest ten? Victor nie czuł strachu, jedynie pewne skrępowanie. Czyżby wykazał się niebywałym brakiem kultury i odwiedził dom zamieszkały bez uprzedniej prośby o otworzenie drzwi? Najwyraźniej.

Masa - 2011-01-03 19:22:54

Skrzypienie stawało się coraz głośniejsze i w końcu na moment ucichło, gdy postać znajdowała się tuż przy drzwiach do piwnicy, znajdujących się na widoku w korytarzu. Nacisnął klamkę i po chwili wyłonił się z ciemności obraz jasnowłosego, niewysokiego młodzieńca o charakterystycznych skręconych włosach w których teraz tkwiły resztki pajęczyn podobnie jak na jego ubraniu. Stojąc tak z ręką na klamce zawiesił swoje poważne spojrzenie na szczupłej sylwetce mężczyzny i zastygł w bezruchu, milcząc. Nie wyglądał ani na zaskoczonego, ani na przestraszonego. Raczej na spokojnego i obojętnego.

Victor Zuna - 2011-01-04 20:09:40

Victor spojrzał na mężczyznę z niebywałą uwagą, taktownym zainteresowaniem, ale i swego rodzaju szeptem w samym sposobie patrzenia, które przepraszało bez słów. Nie bał się jednak.
Pierwsza myśl jaka przyszła mu do głowy po ujrzeniu niebywale pięknego nieznajomego dotyczyła wspomnienia dzisiejszych zajęć w szkole. Zjawił się na nich ktoś nowy... Niesamowicie silny, wytrwały, zdolny do rzeczy, o których nawet Victor jako doświadczony tancerz nie mógł pomarzyć. Młodzieniec ten wykazywał się przede wszystkim siłą widoczną w samym spojrzeniu szkarłatnych oczu - po dwóch godzinach treningu nie wyglądał na jakkolwiek zmęczonego. Właśnie ta aura nieokreślonej mocy widoczna była w ciele nieznajomego, stojącego przed nim mężczyzny.
- Racz wybaczyć.
Pokłonił się z należytym szacunkiem, spoglądając w stronę drzwi. Winien wyjść, o tym mówiła kultura. Dlatego też spokojnym, nieśpiesznym krokiem ruszył ku drzwiom, pragnąc opuścić to miejsce. Postąpił nietaktownie i był wyraźnie tego świadom.
Po pewnej chwili zostawił już po sobie tylko zapach - słodkie lilie, erotyczne róże objęte niebywałą symfonią namiętnego pocałunku. Zawsze działo się właśnie tak - niespodziewanie pojawiał się, by chwilę później umknąć, nim zdołano go zatrzymać. Eteryczny byt, przechadzający się ulicami miasta w materialnym ciele.

z tematu

Masa - 2011-01-04 20:17:41

Powiódł wzrokiem za młodzieńcem goszczącym progi "opuszczonej" willi jak raczyli twierdzić mieszkańcy najbliższego miasta. Wzrok jego lekko szkarłatnych w tym momencie oczu utkwiony był w drzwiach, choć tylko na pozór ukazywał zainteresowanie. Przeszedł się wkrótce po salonie, czując jeszcze w nozdrzach przyjemną woń postaci długowłosego. Zbudzony, nie położyłby się po raz drugi. Postanowił więc ruszyć na podbój miasta. Noc wszak była jeszcze młoda.
[z tematu]

Ichiro Kyoji - 2011-01-26 21:57:40

Zdarzają się takie chwile, kiedy najtwardsi mają po prostu dosyć, nie mają już sił na cokolwiek, marzą o spokoju, możliwości odreagowania. Ichiro nie należał do najtwardszych, a wszystko, co działo się wokół go przerażało. Chaos, jaki powstawał przy każdym kolejnym wystrzale coraz bardziej o niego uderzał, nie chciał ustąpić spotęgowany myślą, że już nigdy się z tego nie wyrwie. Bo kim on jest? Podrzędnym dilerem, nie potrafiącym sobie poradzić bez pomocy brata. Po delikatnym policzku spłynęła łza. Od jakiegoś czasu nic się tak naprawdę nie działo, a w takich chwilach znów zaczynał mieć nadzieję.
Wszedł do opuszczonego domu. Lubił to miejsce, mógł się schować przed całym światem, przestać myśleć, lub myśleć jeszcze więcej i płakać, krzyczeć, wyżyć się. Tu nikt go nie zobaczy, nie usłyszy. Tu może być sobą. Kruchą istotą marzącą o kimś, kto otoczyłby go opieką.
- Jesteś żałosny...
Warknął sam na siebie, kiedy dotarło do niego o czym właśnie myślał. Momentami zdarzało mu się mówić do siebie, kiedy bardzo chciał w końcu nad sobą zapanować. Nie lubił być w towarzystwie swoich znajomych, czy tym bardziej znajomych brata, ale kiedy był sam brakowało mu kogoś.
- Po prostu śmieszny!
Wykrzyknął po chwili, oparł na zakurzoną kanapę. Nie zwracał uwagi na i tak pomięte, dość stare ubrania. Zsunął z siebie płaszcz. Mimo, iż w pomieszczeniu nie było ogrzewania, było znacznie cieplej, niż na zewnątrz. Spojrzał na białą, zdecydowanie za dużą bluzkę mającą ukrywać delikatność jego sylwetki i znów wyciągnął się na starym meblu. Nie zależało mu, kurz się zetrze. Albo wyjdzie na deszcz i po sprawie. Wyjrzał za okno. Jeśli nie chce zmoknąć, powinien wracać jak najszybciej. Nie miał sił, nie chciał jeszcze wracać do innych, chciał posiedzieć. W swoim świecie, gdzie może się uspokoić, nie musi być wredny, zgrywać twardego, grozić nikomu, biegać z długami, bać się kogokolwiek. Zerknął w stronę pokoju muzycznego, zawsze marzył o tym, by grać. Chciał się uczyć, marzył o studiach, o sztuce, o czymkolwiek.
Podniósł się, nie dbając o zakurzone już ubrania, czy o bałagan, jaki zrobił się z jego fryzury. Ani tego, ani lekko zapłakanej twarzy i tak nikt nie zobaczy. Niespiesznym krokiem ruszył w stronę stojącego pod ścianą instrumentu, wcisnął jeden klawisz, wsłuchując się w dźwięk, jaki opanował całe pomieszczenie.
- Kiedyś się nauczę.
Uśmiechnął się pod nosem. Po chwili szum wiatru został przerwany, wrócił w akompaniamencie kropel deszczu uderzających o ziemię. Zapowiadała się spora burza.
Chłopiec podszedł do okna, opierając dłoń o szybę, przyglądając się temu, co dzieje się poza starą willą. Przez chwilę znów był w swoim świecie. Uderzające piękno nocnej burzy ogarnęło go delikatnie wraz ze świeżym powietrzem, przymknął oczy. To miejsce wydawało mu się być magiczne. Koiło nerwy, stres. Miało swoją duszę, widziało już zapewne wiele historii. Taka tajemniczość bardzo Ichiro pociągała.

Semyon - 2011-01-28 23:42:30

Bezsenne noce nie zdarzały się często, praktycznie od wieków się nie zdarzały... Skąd więc dzisiaj w tak ponury, deszczowy wieczór to uczucie? niepokojący brak senności? Brak czegoś co jako jedyne dawało złudną chwilę wytchnienia...
Nie było słychać spokojnych kroków pośród pustej ulicy, nie odbijały się echem... czasem się zapominał...
Deszcz rozmywał zapachy sprowadzając na miasto rześkość, obmywając z nadmiaru różnych woni. Dla bytu, który był doń przyzwyczajony od tylu lat stanowiło to miłą odmianę, dlatego lubił deszcz, stanowił dla niego pewny symbol oczyszczenia... stąd więc przemoknięta koszula na jego ramionach... nie chronił się przed zimnymi kroplami...
Przemierzał ulicę zupełnie oddając się przyjemnemu odczuciu...
Niebo nad miastem przeszyła błyskawica, a z nią zbiegł się subtelny dźwięk fortepianu, zupełnie jakby chciał przybrać siłę grzmotu...
Sem zwrócił błękit swych oczu na mijany budynek... zatrzymał się i uśmiechnął... powietrze pachniało ciepłem...
Nie słychać było jego kroków kiedy wchodził do budynku... nie czuć było jego obecności, za to jego głos był doskonale słyszalny
- zagraj coś...
Semyon stał oparty o fortepian patrząc na chłopaka stojącego przy oknie. Uśmiechał się typowo prześmiewczo, całkiem możliwe, że tylko tak potrafił się już uśmiechać.
Stał i czekał...

Ichiro Kyoji - 2011-01-28 23:53:39

Zadrżał, słysząc za sobą głos, jego drobne dłonie zacisnęły się mocno w pięści. Starł szybko łzy z twarzy, odwracając się wściekły, by zobaczyć osobę, która śmiała wedrzeć w jego samotnię. Czyż dopiero nie mówił do samego siebie z braku towarzystwa? W tej jednak chwili wolał brak. Ludzie oznaczali kłopoty. Prześmiewczy uśmiech na twarzy nieznajomego tylko dodatkowo go rozdrażnił.
- Kim jesteś i co tu robisz?
Nie wiedział, czego się spodziewać, czuł się zagrożony, kiedy ktoś go takiego widział. W końcu uciekł tu, chcąc dać upust nagromadzonym emocjom. Które zdecydowanie powinien zachowywać wyłącznie dla siebie.
Nie odpowiedział na polecenie, zerknął w stronę fortepianu, potem znów na mężczyznę. Za kogo on się w ogóle ma, by mu rozkazywać? Prychnął pod nosem. Dosłyszał wyraźny akcent w jego głosie, jednak nie mógł domyśleć się jego pochodzenia.

Semyon - 2011-01-29 00:11:41

Nie zmienił pozycji i wciąż się uśmiechał... wzburzenie chłopaka nie robiło na nim najmniejszego wrażenia. Bo czymże był w obliczu jego istnienia?
- chce żebyś zagrał... - syknął uśmiechając się szerzej - chyba, że nie potrafisz...
założył ręce na piersi opierając się biodrem o instrument... Bawił się... zwyczajnie droczył się i irytował dla zabawy.
Zawsze wykorzystywał swoją przewagę jeżeli ją miał.
Irytowanie śmiertelnych, nigdy go nie nudziło... a chłopak wyglądał na bojowo nastawionego...
Dlaczego by dzięki niemu ta noc pozbawiona snu nie stała się ciekawsza?
A jeżeli młodzieniec zacznie sprawiać kłopoty zwyczajnie skręci mu kark...
Tak... dzisiaj był dziwnie rozstrojony przez zmianę w swoim życiu, ale to przejściowe. A nawet jeżeli tak miało już pozostać to i tak się dostosuje...
- nie potrafisz...

Ichiro Kyoji - 2011-01-29 00:20:49

Po chwili w progu drzwi stanął duży doberman, szwendający się dotychczas po domu. Kiedy tylko zorientował się jednak, że jego pan jest zagrożony, znalazł się przy nim, warcząc groźnie w stronę obcego mężczyzny. Chłopiec najwidoczniej poczuł się przy nim znacznie pewniej, pełne chłodu spojrzenie padło na oczy wampira.
- Nie potrafię.
Skinął. Strasznie chciał, ale nigdy nie miał szans, by się nauczyć. Teraz jednak nie było chwili, by o tym myśleć, przyglądał się obcemu mężczyźnie uważnie.
- Odpowiedz na moje pytania.
Dodał po chwili. Mężczyzna mógł być zarówno przypadkowym przechodniem, bo na bezdomnego raczej nie wyglądał, jak i kimś, komu jego brat podpadł. Nie zamierzał jednak pokazywać, że czuje się niepewnie. Zachowanie psa zdecydowanie nie pomagało mu zachować zimnej krwi – zwierzę wyczuło z jaką istotą ma do czynienia, choć oczywiście jego właściciel nie mógł mieć pojęcia nawet o istnieniu wampirów. Warczało groźnie, przysuwając się gotowe do ataku, dopóki Ichiro nie nakazał mu leżeć.
Mimo to wyraz jego twarzy nie zmieniał się, nie zamierzał okazywać niczego ponad złość, czy irytację.

Semyon - 2011-01-29 00:48:40

Słysząc głuchy warkot spojrzał na psa i przeszył go spojrzeniem... nie lubił zwierząt... odkąd stał się wampirem przestał je lubić, z resztą z wzajemnością. Nie reagował jednak na psią złość, pies nie był w niczym przeszkodą.
Prychnął i nawet nie zaszczycając chłopaka słowem, zgrabnym ruchem wsunął się przed fortepian. Ułożył palce na klawiszach i nacisnął je...
Dawno tego nie robił... ale umiał grać... było niewiele rzeczy, których by nie umiał... a granie opanował dawno temu...
Palce zgrabnie przesunęły się po klawiszach. Sprawcy przyjemnej melodii, która spod nich wypłynęła... nic specjalnego, zwykła miła dla ucha muzyka... Która jednak z każdym nowym taktem nabierała mocy...
Pomimo rozstrojonego instrumentu dźwięki komponowały się niesamowicie, tworząc piękno...
Zamknął oczy dając na krótką chwilę ponieść się emocjom towarzyszącym muzyce... z pasją uderzał palcami budząc instrument, który podawał się jego dotykowi. Pieszczony wydawał piękne dźwięki...
A za oknem pociemniało gdy deszcz przybrał na sile. Grzmot zburzył spokój, pomieszczenie rozświetliła błyskawica. Sem grał... czysto, wspaniale...
Krople wody kapały z jego włosów, spływały na ziemię i klawiaturę kiedy w uniesieniu pochylał się nad instrumentem... Opuszczony dom, noc, błysk piorunów... wszystko sprzyjało niesamowitej chwili...
Dźwięki jednak powoli cichły... zagłuszała je zbliżająca się burza...

Ichiro Kyoji - 2011-01-29 09:59:03

Pokręcił głową, widząc jak się zachowuje. W swoim życiu niejednokrotnie trafiał na ludzi, którzy mieli go za nic, wszak wszyscy byli tacy ważni. Prychnął. Bardzo ich nie lubił. Nadmiernej pewności siebie, napuszenia, przekonania o własnej wyższości. Jakby mógł istnieć człowiek lepszy i gorszy.
Obserwował, jak mężczyzna siada za instrumentem, bardzo uważnie śledził ruchy jego dłoni. Zbliżył się trochę, chcąc móc wszystko wyraźnie widzieć, uwielbiał patrzeć, na grających. Na jego twarz wpełzł delikatny uśmiech za sprawą pieszczącej jego uszy muzyki. Była piękna. Spokojna, a jednak porywająca wszelkie emocje.
Nie zwrócił uwagi na odgłosy burzy, czy też błysk w okolicy domu, przykucnął chcąc uspokoić psa, który warczeniem zakłócał piękną melodię. Kiedy dostrzegł, że muzyka cichnie, na jego twarzy dało się dostrzec niemy zawód. Pies nie odstępował go na krok, choć nie warczał, bacznie obserwował nieznajomego. Chłopiec uniósł niepewnie wzrok na jego twarz.
- Graj dalej...
Dało się słyszeć jego przyciszony głos. Zaraz się ogarnie i znów wstanie, znów zacznie na niego warczeć. Może nawet wygrzebie z płaszcza broń, jeśli dostrzeże po temu okazję? Puki co jednak chciał posłuchać. Kochał muzykę, jak zresztą wszelkiego rodzaju sztukę. Mając więcej odwagi zapewne poprosiłby, aby mężczyzna go nauczył, ale nie mógł się przełamać. Nie chciał prosić o nic osoby, która miała go za nic.
Pies szarpnął się ponownie, ale zaraz został uspokojony. Wyglądał na wściekłego. Ichiro wiedział, że są do siebie podobni, wiedział, że pies się czegoś boi. Inaczej nie byłby tak agresywny widząc, że on się uspokoił. Nie mógł tylko zrozumieć czego.
Robiło się coraz chłodniej, wiatr uderzał o nieszczelne drzwi i okna, wprawiając szyby w drganie. Delikatne ciało chłopca zadrżało lekko, podniósł się niespiesznie, wciąż pilnując, by pies ciągle był przy nim. Nie chciał, by rzucił się na mężczyznę - nie zdawał mu się zbyt przyjazny, ale puki co nic by dać mu po temu powody nie zrobił. Tak drobna osoba przy wielkim, silnym zwierzęciu była wręcz groteskowym widokiem.
Podszedł do kanapy, by po chwili okryć się lekko starym płaszczem.

Semyon - 2011-01-30 15:32:33

Melodia płynęła przeplatając się z uderzającym w szyby wiatrem i zbliżającymi się grzmotami... Semyon w uniesieniu, pełnymi pasji gestami wydobywał ze starego fortepianu niezwykłe dźwięki, ale muzyka urwała się tak niespodziewanie jak się zaczęła... Pokój pogrążył się w ciszy... gdzieś niedaleko zadudnił piorun oświetlając ciemne wnętrze upiornym blaskiem. Semyon pochylał się na klawiszami cały czas trzymając na nich dłonie...
- podejdź tu...
ciepła barwa głosy wampira nie pasowała do chłodnego błysku burzy i mroku pokoju, była odrealniona. Z chwilą kiedy wszedł do tego domu, nadał jego wnętrzu trochę mistycyzmu... nie przepadał za tym, ale czasem właśnie się zapominał...
Odwrócił się w stronę chłopaka. W ciemności słabo widać było wyraz jego twarzy, ale w nikłym świetle błysnęły jego kły
- no chodź... - ponaglił go, a potem widząc, że pies na dźwięk jego głosu zareagował unosząc wargi warknął na niego
- ty zostań!
prosty rozkaz, lecz nacechowany niebywałą mocą wieków... Pies szczerzył kły dalej, ale pewnym było, że się nie ruszy nawet jeżeli chłopak ciągnął by go za kark.

Ichiro Kyoji - 2011-01-30 15:48:39

Spojrzał na psa i podrapał go lekko za uchem, spoglądając na mężczyznę. Dziwny ton jego głodu zachęcał, jak i atmosfera, jaka powstała. Pełna swoistej magii, czegoś tajemniczego, ulotnego. Czy budziło to zaufanie chłopca? Możliwe. Zdawało mu się, jakby coś, co wraz z pojawieniem się mężczyzny zawitało w powietrzu należało już od dawna do jego świata.
Potrząsnął głową, ale podniósł się. Zmrużył lekko oczy dostrzegając... kieł? Pokręcił głową. Musiało mu się przewidzieć. Ludzie nie mają takich kłów. Spoglądając na zwierzę ruszył przed siebie, to w pierwszej chwili jakby chciało iść za nim, ale się powstrzymywało.
- Ciekawe.
Uśmiechnął się, choć jego głos lekko zadrżał. Pies od zawsze słuchał wyłącznie jego. Nawet jego brat nie miał u zwierzęcia krztyny posłuchu, a co dopiero obcy człowiek! Teraz jednak stał w miejscu, warcząc głośno z najeżonym karkiem.

Semyon - 2011-01-30 16:42:08

Obserwował błękitnymi oczami ruchy chłopaka. Widząc, że zdecydował się podejść, wstał ustępując mu miejsca.
- siadaj...
uśmiechał się trochę złośliwie.. wyglądał dość upiornie w obliczu burzowej nocy i mroku opuszczonego domu, ale taki już miał urok... wampirzy, można było rzec.
Czekał z założonymi rękami aż chłopak wykona polecenie. Nie przyszło mu nawet do głowy, by go nie wykonał. Pewność siebie wprost z niego emanowała, sprawiając dość mało przyjemne wrażenie, z resztą wyglądał na osobę o mało przyjemnym charakterze.
To co robił, robił dla zwykłej zabawy... nie miał w tym większego celu, nawet nie czuł silnego pragnienia, choć zapach ciepła i niemal słyszalny puls trochę je potęgował.

Ichiro Kyoji - 2011-01-30 16:48:54

Patrzył na mężczyznę niepewnie, nie powinien wzbudzać zaufania. Jego pewność siebie wręcz odpychała, a jednak chłopca pociągało coś, co go otaczało. Tajemnica, mistyczność. Sam nie wiedział, dlaczego wykonał polecenie, ale siadł we wskazanym miejscu przed instrumentem, spoglądając niezbyt pewnie na nieznajomego. Nie rozumiał, po co to. W końcu nie umiał grać.
Kiedy był tak blisko wampira, pies zaczął szczekać, jednak ten skinieniem go uciszył.
- Jak to możliwe, że cię słucha?
Spytał niepewnie.

Semyon - 2011-01-30 17:14:47

Gdy chłopak zajął wskazane miejsce Semyon oparł mu dłonie na ramionach i pchnął lekko do przodu, samemu usadawiając się za jego plecami, obejmując je tym samym. Chłodne, przemoczone ciało wampira przylgnęło do pleców Ichiro. Mógł czuć powoli unoszącą się i opadającą klatkę piersiową, oddech tak bardzo regularny, że aż nieodpowiedni, niemożliwy... Mężczyzna przysunął głowę do jego szyi, a dłonie znów położył na klawiszach...
- masz mądrego pupila... - wyszeptał tuż przy jego uchu w odpowiedzi na zadane pytanie - połóż dłonie na moich rękach...
Sytuacja miała w sobie coś z teatralności, kto normalny bowiem zachowywał by się w ten sposób? Komu nie przeszkadzało by przemoczone ubranie i panujący chłód...? Była dziwnie odrealniona, a wszystko temu sprzyjało... i miejsce i czas...

Ichiro Kyoji - 2011-01-30 17:23:05

Zadrżał, czując za sobą mokre ciało, odsunął się odrobinę, chciał wstać w chwili, kiedy wampir objął go silnym ramieniem. Zerknął na niego kątem oka, jego ciało drżało lekko z zimna. Nie był przyzwyczajony do tego, że ktoś znajduje się tak blisko, choć spokojny, regularny oddech i przyjemny zapach wampira powoli go uspokajały. Pies nie dał się już uspokoić, widząc to, wyglądał jakby miał się zaraz rzucić do szyi mężczyzny. Dopiero po dłuższej chwili szczekanie zaczęło ustawać.
- Dziwnie się zachowuje.
Spojrzał na zwierzę. Zadrżał, czując na sobie oddech wampira, czuł, jak mokre ubranie lepi mu się do pleców. W milczeniu położył drobne, delikatne dłonie na dłoniach nieznajomego. Miał długie, zgrabne palce, idealne do tego instrumentu.

Semyon - 2011-01-30 17:50:25

- nie przejmuj się nim... - szepnął uspokajająco. Dłonie człowieka były przyjemnie ciepłe... zawsze lubił ludzkie ciało... pełne życia, gorące, wspaniałe. Przysunął głowę do włosów chłopaka i z rozkoszą wciągnął ich zapach w swoje martwe płuca... ich woń o raz silny zapach życia wywoływał na jego kpiącym obliczu jeszcze szerszy uśmiech...
Chłodne ciało pochłaniało ciepło Ichiro... to było niepokojące...
Ułożył ręce pod dłońmi chłopaka, tak by ich palce pokrywały się, choć smukłe dłonie Ichiro były odrobinę mniejsze od rąk Semyona.
Wampir nacisnął na klawisze i instrument wydał z siebie melodyczne westchnienie. Przesuwał palce powoli by nie wyrwać się spod dłoni człowieka. Melodia nie była skomplikowana, zważywszy na to, że nie miał zbyt dobrego dostępu do pedałów, ale mimo to miała w sobie magię niezwykłej chwili... Semyon nie miał na celu nauczania chłopaka, bo wiedział przecież dobrze, że w ten sposób tamten niczego by się nie nauczył, ale chciał, by poczuł to uniesienie, kiedy za sprawą własnych palców tworzy się piękno.
Grał spokojną, delikatną melodię... wczuwając się odruchowo pochylił się nad fortepianem, dzięki temu mocniej przylegając do ciepłego ciała chłopaka. Przymknął oczy, a na jego twarzy wciąż igrał lekki uśmiech, który dzięki muzyce złagodniał odrobinę, nadając wampirzej twarzy trochę ciepła.

Ichiro Kyoji - 2011-01-30 18:04:14

- Ale...
Spojrzał na zwierzę jeszcze raz, ale zaraz potem jego uwagę przykuły ich poruszające się wspólnie ręce i muzyka, jaka się spod nich wydobywała.
Wsłuchiwał się w płynącą spod ich dłoni melodię, po chwili przymknął oczy, oddając się jej magii. Była ciepła, przyjemna. Chłopiec był wrażliwy na piękno, kochał sztukę, muzykę. Odprowadzała go w niemalże inny wymiar. Bezpieczny.
Na jego delikatnej buzi pojawił się subtelny uśmiech, na moment zapomniał o prowadzących go dłoniach, nieznajomym mężczyźnie siedzącym za nim, wszelkich problemach, czy całym otaczającym go świecie, zniknął zatracając się w tej melodii. I najwidoczniej nie miał najmniejszej ochoty się z niej wyrywać.

Semyon - 2011-01-30 18:30:45

Czuł jak ciało, które oplatał rozluźniło się, poddało muzyce... uśmiechnął się delikatnie... to sprawiało mu przyjemność... oparł policzek o głowę siedzącego przed nim chłopaka chłonąc jego zapach i ciepło... oczy wampira zaszły subtelną purpurową mgiełką, która jednak wcale nie zwiastowała kłopotów... tak było niezwykle często... instynkt silniejszy było do wszystkiego co się na postać Semyona składało.
Ich palce płynęły po klawiszach w czystej improwizacji, a za oknem rozszalała się burza, choć w obliczu niezwykłego zdarzenia nie miała znaczenia.
Pozwolił sobie na chwilę zapomnienia, dał się ponieść... nadał zwykłej nocy odrobinę magii...
Wysunął dłonie spod palców chłopaka... uśmiechnął się szerzej szepcząc mu do ucha
- graj...
subtelny rozkaz... nie używał tego często, nie miał powodów, ale dzisiaj... dzisiaj chciał sprawić chłopakowi przyjemność.
Dłonie Ichiro były wprost stworzone do tego instrumentu, toteż pozwolił sobie na to by kazać mu grać... rozkaz tego typu bowiem nie działał na ludzi, którzy nie mieli do muzyki serca, talentu, ale chłopak wykazywał wszystko to co było potrzebne... Chwilowy dar...
Kto powiedział, że wampir to rządna krwi bestia używająca swej mocy tylko do zaspokajania pragnienia?
Smukłe palce młodzieńca przepłynęły po klawiszach wiedzione głębokim jego pragnieniem i marzeniem o grze... piękna melodia, wspaniała... Bez wątpienia Ichiro miał do tego talent...
Dopóki chłopak poddawał się pragnieniu tworzenia rozkaz działał, ale Semyon wiedział, że tylko do chwili gdy nie zda sobie sprawy z tego co robi...

Ichiro Kyoji - 2011-01-30 18:39:48

Nie wiedział, co się dzieje, jakby go nie było. Była muzyka i ta przyjemna aura, jaka go otaczała. Nie czuł już nawet zimna, choć tego co odczuwał nie można było nazwać ciepłem. Było po prostu przyjemnie. Nie zdawał sobie nawet sprawy, że silne dłonie mężczyzny odsunęły się, po prostu wodził palcami po instrumencie, odszukując pożądane w tej akurat chwili dźwięki.
Usłyszał rozkaz jakby z oddali, jakby przebił się przez cienką barierę, jaką stworzył wokół siebie, zupełnie się zapominając. Piękna, delikatna, choć zdecydowanie smutna melodia opanowała całe pomieszczenie, przerwana dopiero w chwili, kiedy silny wiatr uderzył czymś cięższym o szybę, wyrywając go z zamyślenia. Spojrzał niepewnie na wampira. Nie wiedział, jak to się stało. I nie miał teraz pojęcia, jaki klawisz może wydać jaki dźwięk.

Semyon - 2011-01-30 18:57:47

Semyon uśmiechnął się odsuwając głowę by spojrzeć na Ichiro. W jego oczach tlił się szkarłat... Popatrzył na twarz młodzieńca, na której wymalowana była niepewność... chłopak był ładny, jak porcelanowa lalka, nie pasował do szarego, zrujnowanego pomieszczenia. Wampir uśmiechnął się szeroko odsłaniając kły, ale tylko na ułamek sekundy, bo wstał nagle...
Przejechał dłonią po klawiszach... nie zrobił nic więcej. Odwrócił się od fortepianu i podszedł do okna zaplatając ręce za plecami.
- paskudną mamy pogodę...
Po chwili dotknął zimnej szyby opuszkami palców i wyjrzał na zewnątrz gdzie silny wiatr targał drzewami, a rzęsisty deszcz poił rośliny. Jego sylwetka przesłoniła nikłe światło wpadające do pomieszczenia rzucając wgłąb długi cień.

Ichiro Kyoji - 2011-01-30 19:06:03

- Co jest z twoimi oczami?
Spytał, kiedy ten się odsunął. Rzeczywistość, jaka na powrót zaczynała go ogarniać wydawała się być wręcz brutalna. Podszedł do psa, przykucnął przy nim i przytulił go delikatnie, chcąc go uspokoić. Niepokoiło go jego zachowanie. Obserwował poruszającego się po pokoju nieznajomego uważnym spojrzeniem, drżąc delikatnie z zimna. Teraz i on był mokry.
- Mi się podoba. Jest pełna swoistej melancholii, grozy. Jakiegoś tajemniczego piękna.
Uśmiechnął się lekko. Lubił burze.

Semyon - 2011-01-30 19:19:19

- nic, to zupełnie normalne... - odparł na jego pytanie nadal stojąc przy oknie, nie poruszył się nawet. Mógł powiedzieć prawdę, chłopak i tak w to nie uwierzy.
- jest zimno, ciemno, niebezpiecznie... gdzie w tym piękno? - zadrwił jawnie spoglądając kątem oka na chłopaka. Sam Semyon nie przepadał za burzą, lubił deszcz, ale nie podobała mu się brutalność burzy, natura nią strasząca.
- nie powinieneś wracać do domu?
Zapytał nagle zupełnie zwracając się w kierunku młodzieńca. Chłopak nie wyglądał na dorosłego... Z resztą to pytanie miało wybadać także, czy aby w razie jego zniknięcia, ktoś będzie się tym interesował...

Ichiro Kyoji - 2011-01-30 19:41:22

- Nie jest. Są czerwone.
Patrzył na niego uważnie. Przecież widział...
- Brutalność, zimno i brak bezpieczeństwa są wszędzie, nie tylko w burzy. Tylko ona się z nimi nie kryje. - odpowiedział, przyglądając mu się. Gdzieś za oknem znów uderzył piorun. - Raz na jakiś czas natura pokazuje, że to nie my nią rządzimy. Do tego aura, jaką roztacza wokół jest pociągająca.
Uśmiechnął się lekko. To, co groźne, niebezpieczne zawsze jest pociągające. Zamrugał, kiedy usłyszał drugie pytanie, odwrócił wzrok.
- Wracam, kiedy mam na to ochotę.
Odpowiedział cicho dopiero po chwili.

Semyon - 2011-02-02 15:28:33

- święte słowa chłopcze... - odparł uśmiechając się krzywo i kiwając głową. Chłopak miał rację, nawet nie wiedział jak bardzo... Semyon zachichotał słysząc wymówkę. Jakże była typowa...
- nie martwią się?
Oparł uda o parapet znów odwracając twarz w stronę okna, jedną z dłoni kładąc na przybrudzonym szkle. Nie odezwał się na wzmiankę o swoich oczach. Nie czuł się w obowiązku by mówić o tym cokolwiek więcej, niż należało.
Za szybą deszcz lał silnym strumieniem uderzając z pluskiem w powstałe kałuże, istne oberwanie chmury. Silny wiatr targał koronami drzew... piękno... nieokiełznany żywioł... pełen brutalności i złości, bezpodstawnej...
Może jednak polubi burzę...

Ichiro Kyoji - 2011-02-02 19:21:26

W chłopaku jakby powstała jakaś blokada. Nie lubił mówić o swojej rodzinie. Odwrócił wzrok w stronę psa, zaczął go głaskać. Zawsze był kiepskim kłamcą. A jednak mężczyźnie prawdziwe informacje potrzebne na pewno nie były. Sam nie wiedział po co w ogóle odpowiada.
- Wrócę zanim oni wrócą z pracy.
To o wiele lepiej brzmiało niż 'nie wiem czy w ogóle zauważą'. Poza bratem, ale tego nie było. Więc w pewnym stopniu mówił prawdę?
Szum kropel deszczu uderzających o ziemię był przyjemny, podobnie jak szelest poruszanych liści. Jak muzyka... chłopiec przymknął oczy, drapiąc psa za uchem.
- To niezbyt typowe wybierać się w taką pogodę bez płaszcza. Próbujesz załatwić sobie L4?
Uśmiechnął się pod nosem. Mężczyzna nie wyglądał mu na ubogiego, czy tym bardziej bezdomnego.

Semyon - 2011-02-04 15:28:37

Sem zaśmiał się dość nieprzyjemnie. Jednak jego spojrzenie wciąż utkwione było w nawałnicy.
- nie jest mi potrzebne, podobnie jak płaszcz
Chłopak był stanowczo zbyt ciekawski, ale dlaczego miał nie odpowiadać na pytania? Przecież noc się dopiero zaczynała, a sen nadal nie miał zamiaru nawiedzić jego chorego umysłu. Poza tym zapach dzieciaka, jego ciepło... wampir samym tym potrafił się upajać... Co innego, że od dawna się nie karmił... stąd choćby szkarłat jego oczu, ale nie miał zamiaru na razie kosztować krwi, czyjejkolwiek...
Odwrócił się po chwili milczenia i przysiadł na parapecie opierając piętę jednej nogi na jego brzegu. Plecy przycisnął do zimnej szyby.
- a kiedy wracają do domu?
Wiedział, że chłopak nie ma ochoty o tym mówić, słyszał to w tonie jego głosu, widział w reakcji ciała, co tylko tym bardziej kusiło go by zadawać niewygodne pytania.
W ciemności słabo widać było twarz wampira, ale oczy Semyona błyszczały pięknym szkarłatem.

Ichiro Kyoji - 2011-02-04 18:04:41

Uniósł brwi, przyglądając mu się. Mężczyzna był dziwny, nie rozumiał o co chodzi. Uznał, że albo stroi sobie tutaj żarty chcąc zrobić z niego głupka, albo próbuje nie wiadomo po co zrobić wrażenie - obie opcje wydały mu się strasznie żenujące. Ale nie odezwał się - po co ciągnąć pozbawiony większego sensu temat?
Po chwili przyszło mu do głowy, że może też mu nie zależeć, może już być chory. Te oczy wtedy byłyby bardzo nietypowym objawem jakiejś nieznanej Ichiro choroby. Patrzył przez chwilę na jego twarz, bardzo nietypowy kolor jego źrenic przykuwał uwagę.
- Jesteś chory?
Spytał po chwili, choć w jego głosie nie dało się dosłyszeć większej ciekawości.
Znów spuścił wzrok na zwierzę, nie rozumiał po co te informacje, czuł jakby nieznajomy chciał mu tym dokuczyć. Bardzo nie lubił tego tematu, choć w tej chwili mógł wymyślać, mógł być kimkolwiek chciał. Choć swoje fantazje wolał zachowywać wyłącznie dla siebie, wolał nie zacierać granicy pomiędzy nimi, a rzeczywistością. Odpowiedział dopiero po chwili.
- Gdzieś nad ranem. Czemu cię to interesuje?
Miał nadzieję, że tym pytaniem jakoś utnie niewygodny temat rozmowy.

www.undiczat.pun.pl www.sherwood-dungeon-paladyni.pun.pl www.ratmedpam.pun.pl www.przemocdomowa.pun.pl www.blazers.pun.pl